Jasiel - to dla wielu miejsce niezwykle. Rzekłbym zaczarowane. Ze względu na swoje położenie , widoki, cudną przyrodę. Rośliny i zwierzęta niespotykane w innych rejonach. A przede wszystkim ciszę i spokój który tam niezmiennie panuje. Przybywając do Jasiela może się być prawie pewnym tego że nikogo z ludzi tam się nie spotka. Co najwyżej zwierzęta. Wyjeżdżając z Jasiela zaś zawsze myślę o tym kiedy następnym razem tutaj powrócę i co ciekawego może mnie tu spotkać. Drugim powodem mojego zainteresowania Jasielem jest jego historia. Ta najstarsza sięgająca średniowiecza i ta najnowsza XX wieczna. Ubiegły wiek stał się dla wsi i jej mieszkańców tragedią zakończoną wysiedleniami i kresem materialnego istnienia. Dziś po byłych mieszkańcach Jasiela i ich kulturze materialnej pozostał tylko stary cmentarz z kilkoma nagrobkami i sterta kamieni po dzwonnicy cerkiewnej oraz cerkwisko. No może jeszcze kilka krzyży przydrożnych i kapliczek. Wysiedlenie miało miejsce latem 1946 roku.
Fot. Robert Mosoń

Wcześniej jednak w Jasielu miały miejsce wydarzenia, które stały się tragedią dla kilkudziesięciu żołnierzy WOP ze strażnicy jasielskiej i strażnic sąsiednich. Aby prześledzić ten mały fragment historii Jasiela musimy cofnąć się w czasie o kilka miesięcy do wczesnej jesieni 1945 roku, kiedy to jeden z oddziałów UPA spalił w Jasielu budynki służące za czasów II RP jako strażnica SG. To samo spotkało inne strażnice w sąsiednich miejscowościach takich jak Wisłok Wielki, Czeremcha, Radoszyce. Stało się to w sytuacji kiedy strażnice opuściły pododdziały 34 pp 8 DP odpowiedzialne do tego czasu za ochronę granicy państwowej na tym odcinku - a powstające formacje WOP jeszcze jej nie objęły w ochronę. Za ochronę jasielskiego odcinka granicy państwowej odpowiedzialny był 9 Oddział WOP w Nowym Sączu , w którego składzie znajdował się 38 batalion zlokalizowany w Nowym Zagórzu. W składzie tegoż batalionu utworzona została strażnica WOP Jasiel nosząca numer 174. Kiedy więc 27 listopada 1945 roku powstała w Jasielu strażnica WOP- została zainstalowana w czterech chłopskich domach w fatalnych warunkach, gdzie żołnierze kwaterowali w częściach chłopskich chat z których korzystali także ich właściciele z rodzinami.
Już na samym początku działalności strażnicy Jasiel uwidoczniła się jej fatalna sytuacja związana z brakami w zakwaterowaniu i zaopatrzeniu , dużą odległością od jednostki macierzystej, a także wrogość ludności miejscowej. Trudny teren i ciężka zima jeszcze te trudności pogłębiły. Warunki odzwierciedla meldunek dowódcy 9 Oddziału WOP w Nowym Sączu z dnia 19 stycznia 1946r do Szefa Wydziału WOP przy DOW Kraków o fatalnym stanie strażnicy w Jasielu i propozycja przeniesienia jej do Łupkowa. Niestety nie podjęto żadnych decyzji w tym zakresie, a na skutki braku odpowiedniej reakcji nie trzeba było długo czekać. Garstka odciętych od świata żołnierzy nie mogła ujść uwadze działającego na tym terenie niezwykle aktywnie kurenia UPA "Rena".
Już 7 marca 1946 r budynki w których kwaterowali WOP-iści w Jasielu zostały ostrzelane z broni maszynowej przez UPA. Dostarczanie zaopatrzenia do strażnicy było bardzo utrudnione i wiązało się z zaangażowaniem licznego konwoju ochronnego związanego z możliwością napadu. Ostatni konwój przyprowadził do Jasiela osobiście mjr Frołow -dowódca 38 batalionu WOP w dniu 11 marca. Podczas drogi powrotnej do Zagórza w Wisłoku Dolnym wpadł w zasadzkę. Jednakże siły UPA nie były liczne i udało się dotrzeć bezpiecznie do Komańczy. Nie polepszyło to sytuacji strażnicy Jasielskiej na długo. Łączność ze sztabem batalionu była zrywana wiele razy. 16 marca ze strażnicy w Jasielu wyszedł patrol w celu usunięcia uszkodzeń na linii telefonicznej. Przed miejscem, gdzie połączenie było przerwane UPA zorganizowała zasadzkę. W strzelaninie zginął zastępca dowódcy strażnicy ppor.Wiesław Zembrzycki. Ponieważ sytuacja na odcinku 38 batalionu stawała się coraz trudniejsza mjr Frołow za zgodą przełożonych przeniósł sztab batalionu do Komańczy a już na własną odpowiedzialność zarządził ewakuację do Komańczy strażnicy Jasiel. W związku z tym polecił swojemu zastępcy por. Janowi Gierasikowi skompletowanie grupy ewakuacyjnej złożonej z żołnierzy strażnic w Komańczy , Łupkowie, Radoszycach i Woli Michowej , oraz GPK w Łupkowie. Do grupy dołączyło 5 milicjantów z posterunku w Komańczy. Grupa ta marszem ubezpieczonym dotarła do Jasiela późnym popołudniem 19 marca 1946 roku drogą przez Wisłok Wielki i Moszczaniec.
Różnie źródła podają stan grupy ewakuacyjnej przybyłej do Jasiela w dniu 19 marca 1946 roku.To samo dotyczy stanu osobowego strażnicy w Jasielu tragicznego dnia 20 marca.Pominę więc tę kwestię i podam za dokumentem znajdującym się w archiwum WOP że w Jasielu broniło się 106 żołnierzy WOP i 5 milicjantów z Komańczy /Arch.WOP, sygn 110/12/57 s.55-61./
Przed świtem 20 marca załadowano dobytek strażnicy na wozy konne .Wcześniej też wyszły ubezpieczenia sprawdzające trasę ewakuacji.Tego dnia Jasiel spowijała gęsta mgła ograniczająca widoczność do kilku metrów.To chyba spowodowało iż ubezpieczenia nie wykryły obecności UPA wzrokowo, a droga pełna była śladów przemarszu grupy ewakuacyjnej z poprzedniego dnia.
Kolumna ruszyła w kierunku Moszczańca tzw."starą drogą" mocno rozciągnięta trawersując zbocze wzgórza ponad cerkwią.Kiedy czoło kolumny wysunęło się kilkaset metrów poza obręb zabudowań padły na Jasiel pierwsze pociski z moździerzy 82mm jakie sotnia "Chrina" zdobyła w potyczce z WP. Tak sytuację przedstawia naoczny świadek Józef Warat: " 20 marca w Jasielu była bardzo duża mgła.Widoczność ograniczona.O świcie kolumna była ustawiona przy strażnicy do wymarszu. W tym czasie od granicy padły dwa naboje moździeżowe kal.82 mm.Rannych zostało dwóch żołnierzy i dwie osoby cywilne.Zabite cztery konie.Żołnierze natychmiast zajęli stanowiska ogniowe.Po krótkiej ciszy sotnie zaatakowały nas ze wszystkich stron.Chłopskie domy w których kwaterowali żołnierze strażnicy były w dolinie.We mgle podeszli bardzo blisko.Nie liczyli się z własnymi stratami. We wsi Jasiel około 200 metrów od strażnicy wybuchł pożar.To byla jedna z metod oddziaływania psychicznego na żołnierzy.Dudniła broń ręczna i maszynowa.Sotnie przewyższały nas ilościowo około dziesięciokrotnie.Dysponowały dobrym uzbrojeniem.W walce wyczerpała się nam amunicja.Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia ".
Dostępne polskie źródła podają , że zgrupowanie WOP w Jasielu posiadało niewiele amunicji: po 30- 40 szt. na karabin, po 2-3 magazynki na PPSz i PPS. oraz po 3 dyski na rkm Diegtiariewa. W sumie mogło tego być najwyżej 6 tys sztuk.To bardzo niewiele jak na 110 sztuk broni w większości maszynowej.
Na wyposażeniu grupy ewakuacyjnej znajdowały się wprawdzie 2 granatniki 50mm - jednakże prawie cały zapas granatów znajdował się na wozach jadących na czele kolumny , które w wyniku pierwszego ostrzału i zabicia koni zostały unieruchomione w znacznej odległości od zabudowań do których wycofali się żołnierze.Dlatego w walce użyto jedynie kilku granatów jakie mieli przy sobie żołnierze obsługujący granatniki. Na unieruchomionych wozach również znajdowała się pokaźna ilość amunicji karabinowej kalibru 7.92mm do broni niemieckiej i jeden niesprawny km niemiecki MG.Były to pozostałości znalezione w opuszczonych okopach niemieckich i zarekwirowane we wsi.Amunicja ta nie nadawała sie do użycia do broni systemu sowieckiego o kalibrze 7.62mm jaka dysponowali WOP-iści.
Zatem po wystrzelaniu posiadanej niewielkiej ilości amunicji żołnierze pozostali bezbronni i musieli się poddać , lub starali się ukryć. Uciec z Jasiela udało się jednemu żołnierzowi o nazwisku Kowalonek. Znając dobrze teren wymknął się z okrążenia we mgle i pieszo dotarł do Komańczy. Drugim któremu udało się uratować był ppor.Marian Myśliński , który po zaprzestaniu walki ukrył się na strychu budynku i przeczekał aż UPA opuściła Jasiel - po czym przeszedł na stronę czechosłowacką i powrócił do Zagórza okrężną drogą przez GPK Muszyna.
Wziętych do niewoli WOP-istów członkowie UPA prowadzili w okolice cerkwi, gdzie ich kilka godzin przetrzymywano.Tak opisuje te wydarzenia plut. Józef Warat , ranny w głowę podczas bitwy: " Ja zostałem ranny w głowę. Początkowo straciłem przytomność.Przed końcem walki niektórzy ranni żołnierze weszli do piwnicy jednego z domów zajmowanych przez żołnierzy strażnicy. W piwnicy tej było sporo dzieci i kobiet. Jeden z członków sotni podszedł do piwnicy.Widziałem jak wrzucił w otwór ręczny granat zaczepny z długim drewnianym uchwytem(produkcji niemieckiej). Rozległ się głuchy silny wybuch,Słychać było głośny płacz dzieci i kobiet.Wziętym do niewoli żołnierzom kazali ustawić się w dwuszeregu. Ranni zostali oddzieleni.Początkowo wszyscy trzymaliśmy ręce podniesione go góry. Doprowadzili nas pod cerkiew. Obok był cmentarz. Dowódca całej grupy/por.Jan Gierasik przyp,aut./ poniósł straszną śmierć. Ukraińcy przywiązali łańcuchem jedną jego nogę do gałęzi jodły a drugą do uprzęży konia. Pogonili konia. Ciało zostało rozerwane w powietrzu.Kolumnę jeńców poprowadzili w las".
Z relacji świadków wynika iż poprowadzono jeńców drogą na Moszczaniec do istniejącej do dzisiejszego dnia leśniczówki , gdzie po szczegółowej rewizji odebrano jeńcom płaszcze , czapki i wszystkie rzeczy osobiste.Następnie poprowadzono wszystkich do Wisłoka Górnego, gdzie podzielono jeńców na grupy i zamknięto w stodołach.Oficerów i milicjantów zamknięto osobno. W nocy z 20/21 marca UPA prowadziła przesłuchania oficerów i milicjantów używając tortur dla wydobycia zeznań. Świadczą o tym opisy ciał oficerów wydobytych z miejsca w którym dokonano zbrodni noszące ślady ciężkich okaleczeń. Szeregowców i podoficerów nie przesłuchiwano.O ich losie zdecydowała treść dokumentów jakie mieli przy sobie, a w wypadku żołnierzy strażnicy jasielskiej również akta strażnicy zdobyte przez UPA w Jasielu.
W wyniku tych działań 21 marca w godzinach rannych członkowie UPA odprowadzili na wzgórze Berdo w Wisłoku Dolnym 5 oficerów i pięciu milicjantów, gdzie ich zamordowano strzałem w tył głowy. Następnie tego samego dnia po południu i prawdopodobnie także następnego dnia rano, w grupach po kilkunastu poprowadzono w to samo miejsce 32 podoficerów i żołnierzy WOP z różnych strażnic ,po czym w tym samym grobie dokonano mordu na tych jeńcach za wyjątkiem szer.Pawła Sudnika któremu udało się uciec znad dołu śmierci i boso oraz w bieliźnie przebyć lasem po śniegu ponad 10 km zanim dotarł do Woli Jaworowej . Jego relacja jest szeroko znana i opisywana była wielokrotnie. Był on jedynym znanym żołnierzem który przebył cały szlak tragedii jeńców pojmanych w Jasielu aż do miejsca nad dołem śmierci na wzgórzy Berdo, gdzie życie się kończyło i zaczynała się śmierć.Przekroczył tę granice i pozostał żywy znajdując w sobie tyle sił aby wyrwać się śmierci z rąk UPA.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w wyniku ucieczki szer.Sudnika UPA zmieniła swoje plany w stosunku do pozostałych jeńców którzy pozostawali w ich rękach.Część jeńców zwolniono. 22 marca odprowadzono do Karlikowa i zwolniono pięciu jeńców.Byli to szeregowcy: Baniowicz , Gierszkiewicz , Brykbryn, Klesiński i Szumiar.
Podobny los spotkał jeńców rannych w boju w Jasielu. Z relacji plut.Józefa Warata wynika , że po pozbawieniu ich umundurowania pozostawiono ich swojemu losowi w Jasielu z którego o własnych siłach przeszli na stronę czechosłowacką i tam otrzymali pomoc w szpitalach w Humennem oraz Bratysławie. Tak świadek to opisuje: " Rannych (było nas 11) zaprowadzili do Jasiela. Zabrali nam umundurowanie dając w zamian stare, cywilne ubrania, które były porwane i brudne. Dali nam po paczce papierosów i powiedzieli: "idźcie gdzie chcecie".
Tak więc z dostępnych informacji można przyjąć iż z Jasiela uratowało sie na pewno 11 rannych którzy przeszli granicę , 5 wypuszczonych w Karlikowie, 2 którzy uratowali się po walce w Jasielu na własna rękę i 1 który uciekł znad dołu śmierci na wzgórzu Berdo. Razem 19 żołnierzy.
Niektóre źródła podają jeszcze informacje o 5 wypuszczonych w Króliku Polskim - ale to nie znajduje potwierdzenia w dokumentach archiwalnych. Być może jest to przeinaczenie nazwy miejscowości /Karlików - Królik/.
Natomiast z pewnością nieprawdziwe są dane dotyczące strat w boju żołnierzy WOP. Źródła polskie podają liczbę zabitych 2 żołnierzy w walce. Prawdopodobnie pochodzi ta informacja z relacji szer.Pawła Sudnika - który o tym tak wspomina: " Po czterech godzinach walki mieliśmy dwóch zabitych". Natomiast w innym miejscu:"Niestety , widziałem jedynie walkę najbliższych moich sąsiadów".
Tak więc można przyjąć iż w otoczeniu gdzie bronił się Paweł Sudnik były 2 ofiary śmiertelne. Natomiast w Jasielu obrona odbywała się w wielu odosobnionych miejscach i straty z pewnością były wyższe - zwłaszcza, że inny świadek mówi o granacie wrzuconym do piwnicy pełnej rannych żołnierzy oraz cywili.
Z dokumentów ukraińskich możemy sie też dowiedzieć o ostrzale moździeżowym Jasiela i trafieniu granatem w dom w którym broniło się wielu żołnierzy , oraz o stratach po stronie WOP. Według tych danych w Jasielu zginęło 24 żołnierzy WOP , 6 było rannych a 79 dostało się do niewoli. Z tej liczby pojmanych jeńców 20 miało zostać wypuszczonych a reszta rozstrzelana.
Gdyby te dane przyjąć za prawdziwe musiałoby się jeszcze znajdować jedno miejsce w którym dokonano egzekucji około 30 jeńców.Podobnie w źródłach polskich nie można się doszukać śladu po podobnej ilości jeńców.Wskazywałoby to na możliwość zmiany decyzji o miejscu egzekucji pozostałych żołnierzy - ze względu na ucieczkę szer.Sudnika i niemożności zachowania mordu w tajemnicy , na którą UPA z pewnością liczyła. Jest też możliwe , że UPA od samego początku planowała dokonanie egzekucji w dwóch różnych miejscach.
Idąc tym tropem od wielu lat prowadzone były poszukiwania i analizowane wypowiedzi różnych świadków mających jakiekolwiek informacje na ten temat. Interesujące było założenie, którego autor sugerował możliwość dokonania jakiegokolwiek zaplanowanego mordu przez UPA tylko w bezpośredniej bliskości schronów lub bunkrów będących w użytkowaniu przez UPA, lub bojówkę SKW. Kiedy przyjęto takie założenie - odkryto na górze Berdo resztki bunkra w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca w którym dokonano egzekucji. Dlaczego "Chrin" wybrał właśnie to miejsce - głęboko ukryte w parowie, trudno dostępne i oddalone o około 6 km od miejsca przetrzymywania jeńców w Wisłoku Górnym?. Powody mogły być tylko dwa: Jeden - utrzymanie całej sprawy w tajemnicy, a drugi to taki, że jeńców na miejscu egzekucji rozbierano z mundurów i butów , a te rzeczy trzeba było gdzieś zmagazynować, podobnie jak cały zdobyty w Jasielu dobytek strażnicy.
Idąc dalej tym tropem odkryto podobne pozostałości po bunkrach w lasach dzisiejszego rezerwatu "Źródliska Jasiołki" i o dziwo również w ich pobliżu bezimienną mogiłę, która jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku określana była przez miejscowych jako "miejsce kaźni". Do tego jest ona oddalona także o około 6 km od Wisłoka Górnego. Dzisiaj zapomniana i opuszczona.
Być może kilkadziesiąt lat temu ktoś jednak posiadał wiadomości na temat drugiego miejsca zbrodni- ale pamięć o tym nie przetrwała do dziś. Wszak teren Jasiela był prawie zamknięty dla osób postronnych ze względu na strefę graniczną , oraz dużą odległość od dróg i skupisk ludzkich. Przechodzili tamtędy jedynie turyści nie będący w większości zorientowani w historii tego miejsca.
Dowodem na to jest sytuacja w której do dnia dzisiejszego nie było przeprowadzone śledztwo w sprawie zbrodni UPA popełnionej w Jasielu , chociaz od 17 lat funkcjonuje Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w ramach IPN i prowadzi takie śledztwa. A przecież zbrodnia w Jasielu była największą zbrodnią na jeńcach jaka została popełniona na tych terenach po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
Koniecznością zatem było złożenie odpowiedniego wniosku do Instytutu Pamięci Narodowej o wszczęcie śledztwa w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości, stanowiącej jednocześnie zbrodnię wojenną polegającej na zabójstwie przez nacjonalistów ukraińskich kilkudziesięciu żołnierzy WOP w marcu 1946 roku w Jasielu i Wisłoku Dolnym - to jest o przestępstwo z art.225par.1 kk z 1932 roku , w związku z art.3 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r i IPN.
Dnia 27 kwietnia 2015 roku prokurator OKSZpNP w Rzeszowie wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa w tej sprawie.
Ponieważ równocześnie złożony został wniosek o przeprowadzenie ekshumacji szczątków z bezimiennej mogiły w której mogą spoczywać jeńcy dotychczas nieodnalezieni - mam głęboką nadzieję że uda się dokonać przełomu w tej sprawie , oraz zakończyć ten tragiczny rozdział historii poprzez przeniesienie szczątków żołnierzy na publiczny cmentarz gdzie jest ich miejsce.
Fot. Robert Mosoń

Polecam
Jasiel
http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=47&Itemid=54
Rezerwat "Źródliska Jasiołki"
http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=46&Itemid=55
Fot. Robert Mosoń

Ścieżka "Na Węgierskim Trakcie"
http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=186&Itemid=194
Jaśliska sanktuarium http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=45&Itemid=52
Fot. Robert Mosoń Szklary

................
...........
.......
.
...........
|