Informator turystyczny
Szlaki
Przewodnik
Flora i fauna
Aktualności
Bibliografia
Miejscowości
Miejscowości widmo
Ścieżki przyrodnicze
Ścieżki dydaktyczne
Rezerwaty
Karpaty słowackie
Historia
Beskid Niski
Zaloguj
Licznik odwiedzin
![]() | Dziś | 303 |
![]() | Wczoraj | 628 |
![]() | Razem | 3327852 |
Szkolenia Pro Carpathii |
Wpisany przez Lucyna Beata Pściuk | |
12 grudnia 2014 r. Wieczorem w Łodynie rozpoczął się cykl szkoleń dla przewodników organizowanych w ramach projektu "Zielone Podkarpacie - popularyzacja różnorodności biologicznej w wymiarze ekosystemowym" prowadzony przez Procarpathię. Stowarzyszenie chyba 9 lat temu rozpoczęło cykle szkoleń dla przewodników związanych z turystyką przyrodniczą i muszę przyznać, iż jest to strzał w 10. Dzięki nim została nie tylko przeszkolona garść osób zajmujących się z obsługą ruchu turystycznego, ale także na rynku zaistniały nowe produkty turystyczne, które cieszą się bardzo dużą popularnością. Głównym celem projektu jest zwiększenie świadomości społecznej mieszkańców najbardziej cennych przyrodniczo terenów Podkarpacia nt. znaczenia różnorodności biologicznej. Część projektu zaadresowana do braci turystycznej obejmuje szkolenia czynnych przewodników turystycznych (hmmm, oprócz pięciu osób nikogo nie znam z gór), w dużej mierze zapoznanie nas z podkarpackimi ścieżkami przyrodniczymi, inwentaryzację 50 z nich, wydanie przewodnika po ścieżkach przyrodniczych. W ramach projektu wydane zostaną także książki i z tego najbardziej cieszę się. "Czerwona Księga Roślin woj. podkarpackiego" i "Fauna wodna potoków karpackich - cenne gatunki i zespoły Przewodnik terenowy" bezsprzecznie uzupełnią lukę , a i przysłużą się popularyzacji podkarpackiej przyrody. Program pierwszego cyklu bardzo przypadł mi do gustu albowiem wprost idealnie wpasował się w nasze potrzeby (nasze czyli tak naprawdę nieformalnego klastra turystycznego Grupy Bieszczady) i wzbogacił lansowane przez nas programy i promowane atrakcje przyrodnicze. Szkoda tylko, że z grona osób współpracujących przewodników tylko ja jestem na szkoleniu, to ciut skomplikuje mi życie, znowu będą problemy ze znalezieniem przeszkolonych i dobrze znających Góry Sanocko-Turczańskie przewodników górskich. Dziś powędrujemy prywatną ścieżką wytyczoną w ramach jakiegoś projektu przez ośrodek w Ustrzykach Dolnych (nawet nie widziałam, że taka istnieje), a potem tak naprawdę będziemy realizować część naszych warsztatów przyrodniczych prowadzonych przez znanego fotografa przyrody i leśnika z wykształcenia Mariusza Strusiewicza w Serednicy i w Leszczowatem. Oczywiście, zahaczymy o rezerwat "Cisy w Serednicy". Jutro zawędrujemy do mojej ukochanej Bezmiechowej i do rezerwatu "Dyrbek". Dzisiejsze szkolenia poprowadzą przyrodnik i przewodnik górski, a przede wszystkim popularyzator podkarpackiej przyrody Grzegorz Sitko i wspomniany już przeze mnie Mariusz Streusiewicz. Wieczorem podszkoli nas w leśnictwie leśnik i przewodnik Jacek Jankowski, który jutro w terenie zapozna nas z walorami przyrodniczymi Nadleśnictwa Lesko. O ile znam siebie i Kolegów to muszę przyznać, że w sieci, szczególnie na naszych grupach będzie dużo informacji o projekcie i szkoleniach. Wśród nas szkolących się jest m.in. Jacuś Bis, fotograf ponoć amator. Zapraszam do rezerwatu "Cisy w Seredenicy" - do miejsca bardzo mi bliskiego, znam je od dzieciństwa. http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=185&Itemid=190
Fot. Jacek Bis Serednica
14 grudnia 2014 r. Wiosna puka do regionu, śnieg powoli znika, jest ciepło i ciut wietrznie. Na szczęście huragan do nas nie dotarł. Minął drugi dzień szkoleń. Dla bardzo ważny albowiem uświadomił mi kilka rzeczy. Po pierwsze takie projekty są bardzo istotne, powinno być ich znacznie więcej. Widzę zdecydowaną różnicę w wiedzy pomiędzy nami przewodnikami szkolonymi od lat m.in. przez Procarpathię i kolegami którzy ze szkoleń nie korzystali. W sumie nie wiem kim jestem, czymś pośrednim pomiędzy człowiekiem posiadającym wiedzę, a dyletantem. Może dobrze wyszkolonym laikiem potrafiącym korzystać jak zajdzie potrzeba z prac naukowych. I z kontaktów. Takie szkolenia to także znajomości, które pozwalają mi zadać pytanie czy poprosić o wyjaśnienie naukowców. Muszę przyznać, że my bieszczadzcy przewodnicy naprawdę jesteśmy otoczeni opieką przez fachowców. Przede wszystkim pracowników Bieszczadzkiego Parku Narodowego, którzy organizują nam szkolenia, spotkania, dostarczają bardzo dużo książek, w tym prac naukowych, które pozwalają nam na bieżące weryfikowanie naszej wiedzy. No i zawsze odpowiedzą na pytania. Wczoraj w czasie szkolenia na prywatnej ścieżce (nie będę o tym pisać, gdyż nie chcę niechcący zaszkodzić ludziom) padło u ust prowadzącej kilka stwierdzeń, które wydały mi się dziwne. Najbardziej kontrowersyjne moim zdaniem było zdanie, że mięta szkodzi zwierzakom. Wydało mi się to tak nieprawdopodobne, że skontaktowałam się z naukowcami, z botanikami, weterynarzem, zoologiem z PAN. Prawdę powiedziawszy w ciągu tych kilkunastu minut dowiedziałam się więcej o właściwościach tej rośliny i zachowaniu zwierząt niż z niejednego szkolenia. Czy mięta szkodzi zwierzakom? Prawdę powiedziawszy temat zainteresował naukowców, kilku znajomych podpyta swoich kolegów czy są stwierdzone jakieś przykłady szkodliwości tej rośliny. Oni z nimi nie spotkali się. O pierwszej części szkolenia na płatnej ścieżce (wstęp 15 zł) nie będę pisać, albowiem jestem bardzo negatywnie nastawiona do tego przedsięwzięcia i obawiam się, że emocje mogą wziąć górę. Druga i trzecia część szkolenia była bardzo ciekawa i pouczająca. Grupa udała się z Mariuszem Strusiewiczem do rezerwatu "Cisy w Serednicy", który znam od dziecka i bywam tam służbowo z grupami, a potem przeszli przez Mosty do Leszczowatego, gdzie odwiedzili dawną cerkiew. Ja w tym czasie ulotniłam się, skusiła mnie nowa droga wiodąca obok rezerwatu, potem stado gili (gile bywają ptakami lęgowymi w Bieszczadach), chyba jer, następnie piękne tamy bobrowe i żeremia, tropy rysia, które wywiodły mnie na główny wododział karpacki. Tam odkryłam cud ścieżkę. Ścieżka dydaktyczno-przyrodnicza "Ostrym Działem do rezerwatu Cisy w Serednicy" mówiąc wprost zauroczyła mnie. Oczywiście bezpłatna. Ma 5 przystanków, już wiem że to ona pojawi się w naszych nowych programach połączona z warsztatami przyrodniczymi, pieczenia chleba i papieru czerpanego. Program cudny dla wycieczek szkolnych, którego cena dla grupy ok 40 os. dzieci będzie wynosić 15-20 zł . Łąka storczykowa wiosną musi wyglądać wspaniale, stanowisko olchy zielonej zwanej kosą jest ciekawostką przyrodniczą, punkt widokowy rewelacja, buczyna karpacka i rezerwat cisów palce lizać . Czego chcieć więcej? Odwiedziłam i Romana Glapiaka, który w swoim gospodarstwie agroturystycznym "U Flika" organizuje świetną i jakże popularną imprezę "Święto Chleba". Zapraszam na ścieżkę http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=245&Itemid=308 Niewątpliwie Dźwiniacz jest miejscem godnym zwiedzenia. Szczególnie powinien zainteresować miłośników karpackiej przyrody. Trzecia część szkolenia odbyła się już w "Dębowej Gazdówce" w Łodynie. Pan Wojciech Jankowski zapoznał nas z "Wielofunkcyjną rolą lasów Pogórza Karpackiego - jak pogodzić gospodarkę leśną, turystykę, edukację leśną i ochronę przyrody". Wykładzik i dla mnie interesujący mimo iż jest to temat znany mi w jakimś tam stopniu. Po szkoleniu Leśnik pokazał nam świetny film zrealizowany w większości przez fotopułapki, niedźwiedź żerował na żubrze przez kilka dni. Plusem szkoleń było poznanie fajnego ośrodka Dębowa Gazdówka w Łodynie o którym mogę powiedzieć jedno. Jeżeli chcecie posmakować dobrej polskiej kuchni to skosztujcie tam rosołu z makaronem i schaboszczaka z duszoną, kiszoną kapustą. Inne potrawy mniej mi smakowały ale muszę przyznać, że w tym ośrodku znakomicie karmią. Minus to porcje nie do przejedzenia. Tak duże, że nie mogłam sobie z nimi poradzić. Prezes Procapathii ma zwyczaj obdarowywania nas prezentami. Tym razem dostaliśmy płytę DVD z trzema filmami "Ochrona ostoi karpackiej fauny puszczańskiej - Korytarze migracyjne". Dwa z nich znam: "Przestrzeń dla orlika" i "Tropami dużych ssaków", naprawdę polecam. Zapraszam także do lektury http://www.zielonepodkarpacie.pl/korytarze-migracyjne/ To szkolenie dało mi dużo do myślenia, czuję, że czas pewne sprawy przemyśleć, wyciągnąć wnioski. Nie wiem, czy będę brała udział w dalszych szkoleniach. Chcę podziękować pracownikom Pro Carpathii, Koledze przewodnikowi Grześkowi Sitce za zorganizowanie szkoleń, ten projekt naprawdę może przysłużyć się rozwojowi podkarpackiej turystyki przyrodniczej. Kolegom przewodnikom polecam szkolenia, zawsze można spróbować na nie dostać się. Świetna przygoda połączona ze zdobywaniem wiedzy tak mogę je określić.
Fot. Tomasz Golkowski Dźwiniacz symboliczna granica pomiędzy Polską, a ZSRR
15 grudnia 2014 r. Pora coś napisać o wczorajszym szkoleniu Pro Carpathii. Tym bardziej, że część z Was czytała dyskusję na moim profilu, gdzie jedna z Koleżanek przewodników zarzuciła mi nierzetelność, a część z uczestników przyznała jej rację lajkując wypowiedź. Cóż mogę powiedzieć oprócz jednego? Ponoć o gustach nie dyskutuje się. Na pewno nie będę tworzyć (opisywać) atrakcji turystycznych na siłę. Sprawa dotyczy płatnej ścieżki edukacyjnej wytyczonej częściowo za unijne pieniądze (dofinansowanie w kwocie 60 tys. zł) w Ustrzykach Dolnych, która mi zdecydowanie nie spodobała się. Wczorajsze szkolenie prowadzone w dużej mierze przez Wojciecha Jankowskiego było specyficzne, mi akurat po wprowadzonych pewnych zmianach bardzo spodobało się i było bardzo pouczające. Najpierw byliśmy na szkółkach w Kostryniu (to fragment Czulni koło Leskiego Kamienia), gdzie jest m.in. tablica przedstawiająca bieszczadzkie węże, w tym bardzo rzadkiego węża Eskulapa. Takie tablice pojawiły się w wielu miejscach na terenie Bieszczadów i związane są z projektem ratowania tego bardzo rzadkiego gatunku realizowanym przez krakowski IOP http://www.iop.krakow.pl/eskulap/projekt_zalozenia Następne udaliśmy się na świętą górę szybowników, tak w świecie lotników nazywana jest Krzemienna w Bezmiechowej. Znajduje się tu Akademicki Ośrodek Szybowcowy Politechniki Rzeszowskiej im gen. Tadeusza Góry, który nie dawno świętował swoje dziesięciolecie. O Bezmiechowej wiele razy pisałam, prezentacja na naszej stronie o tej pięknie położonej wsi w Górach Słonnych i o szybowisku cieszy się bardo dużą popularnością , a samo szybowisko powoli wyrasta na ukochane miejsce naszych grupowych Kolegów, którzy non stop wrzucają piękne zdjęcia na facebookową grupę Bieszczady. Mieliśmy podwójne szczęście albowiem pan Arek Bulanda mimo iż była niedziela zgodził się poświęcić nam wolny czas i pokazać ośrodek szkoleniowy oraz odbywały się starty grawitacyjne i loty zboczowe (żaglowe). Trzy szybowce bez pomocy sprzętu wystartowały w powietrze dzięki sprzyjającym wiatrom. Prawdę powiedziawszy taki start robi wrażenie. Jak wygląda w skrócie taki start? Trzech lotników wypycha szybowiec z hangaru, jeden z nich wsiada do szybowca, a dwóch pcha maszynę w dół po pasie startowym. Zdjęcia z lotów znalazłam tu https://www.facebook.com/Bezmiechowa, stronkę polecam z całego serca. Potem udaliśmy się pod opieką Kolegi przewodnika i leśnika Wojciecha Jankowskiego do rezerwatu "Dyrbek". Weszliśmy na drogę turystyczną niedawno utworzoną za zgodą Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody. Droga taka pozwala poruszać się leśnikom nie łamiąc prawa. Wiedzie częściowo po grzbiecie góry prawie rozdzielając lasy dwóch nadleśnictw Leska i Ustrzyk Dolnych. Po stronie ustrzyckiej jest las gospodarczy. Weszliśmy tylko na kilkaset metrów w głąb obszaru chronionego. Nie byłam w tej części rezerwatu chyba z 15 lat. Wpadłam w zachwyt, przepotężne buki, część powalonych, był i wykrot, część chorych obrośniętych hubami. Te ostanie niedługo umrą. No prawdziwa puszcza karpacka jakże różna od zadbanego lasu gospodarczego. Mówiąc wprost ten las chyba tylko mnie zachwycił, przypomniało mi się jak ta okolica wyglądała w czasach mego dzieciństwa. Ze względu na bezpieczeństwo dość szybko opuściliśmy rezerwat. Nieźle wiało, a myśmy byli pod potężnymi drzewami 100-120 letnimi, które mogły nam dosłownie spaść na głowę. W rezerwacie nie może powstać ścieżka chociażby ze względu na bezpieczeństwo turystów. Drzewa są chore, stare, wokół dużo połamanych gałęzi, zwalone kłody, taki las to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa, a nawet życia. Jednak coś zmieni się w zasadach udostępnienia rezerwatu, obok wejścia na drogę turystyczną zostanie zniesiony zakaz poruszania się po rezerwacie. Następnie Arek Bulanda instruktor szkolący szybowników pokazał nam wnętrze ośrodka szkoleniowego, mogliśmy podziwiać wystawę poświęconą gen. Górze, punkt widokowy na szczycie ośrodka, widzieliśmy też szybowce przeznaczone do renowacji. Było więcej niespodzianek. Obok hangaru jest grób dwóch żołnierzy rzekomo zamordowanych przez Niemców. Pomnik im poświęcony jest u podnóża góry. Byliśmy i tam, Kolega przewodnik Staszek Orłowski trochę nam opowiedział o zapomnianej poetce pani Czerkawskiej, którą miał przyjemność poznać. Jutro ciut poprawię prezentację o Bezmiechowej. Następny punkt programu to wizyta w sali edukacyjnej, a raczej konferencyjnej w Nadleśnictwie Lesko. Bardzo przypadła mi do gustu, to taki przykład na to, że liczy się pasja i pomysł. Przede wszystkim to nie trupiarnia ale skromna wystawa dokumentów, przedmiotów itd. związanych z dziejami Nadleśnictwa. Mnie urzekł fr. jodły, być może tej co rosła w lasach Strama (okolice dzisiejszego rezerwatu Dyrbek), taka potężna "packa" wycięta z kłody 120 letniego drzewa, idealnie na niej było widać słoje. Zrobiono z niej specyficzne kalendarium dziejów Polski i Nadleśnictwa, w słoje wbito małe tabliczki odpowiadające latom przyrostu np. wybuch II wojny św. Była i skóra skłusowanego młodego rysia, po raz pierwszy mogłam pogłaskać futro tego zwierzaka. Równie aksamitne jak mojej chorej kici Dysi. Otrzymaliśmy ciekawe pamiątki m.in. pięknie wydaną przez Ruthenus książkę "Z dziejów Nadleśnictwa Lesko'.
Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Kostryń
28 stycznia 2015 r. Wreszcie mamy prawdziwą zimę. Wczoraj był lekki mrozik, wreszcie śnieg pokrył ziemię białą kołderką. Odejście mojej ukochanej kici Dydysi zdemolowało mi życie. To moje nieżyjące dwa kilo szczęścia porządkowało mi rozkład dnia i zmuszało do pracy nad stroną i do administrowania grupami. Na pw i na poczcie elektronicznej mam liczne skargi od stałych Czytelników, którzy niegdyś zaczynali dzień od kawy i lektury wieści z Bieszczadów. Ponoć wielu osobom brakuje mojej codziennej pisaniny o Bieszczadach. Nic innego mi nie pozostaje jak przerosić Czytelników i zabrać się do pracy. Najwięcej zapytań mam o szkolenia przewodnickie w których brałam udział w miniony weekend. Jakie były? Muszę przyznać, że zdecydowanie różniły się od poprzednich. Było zdecydowanie więcej przewodników, zainteresowanie szkoleniami jest bardzo, ale to bardzo duże. Wiele Koleżanek i Kolegów odeszło z kwitkiem, nie zakwalifikowało się na szkolenia z powodu ograniczonej liczby miejsc. Tym razem przeważali starzy wyjadacze górscy, ludzie, których non stop spotykam w górach. Muszę przyznać, że program był naprawdę bardzo interesujący i mówiąc wprost dostosowany do naszych potrzeb. Naszych czyli nieformalnej Grupy Bieszczady. Bóg mi świadkiem, że nie mam wpływu na jego kształt, a mimo to pokrywa się z moimi ofertami, a przede wszystkim z zapotrzebowaniem rynkowym. Tym razem gościliśmy w Zjeździe Pod Caryńską w Ustrzykach Górnych. Pierwsze spotkanie mieliśmy wieczorem w piątek . Dr Przemysław Wasiak, pracownik Bieszczadzkiego Parku Narodowego i zarazem szef firmy zajmujący się od lat zagraniczną turystką przyrodniczą zapoznawał nas z tą niszową branżą. Był i akcent naukowy czyli prezentacja "Nowoczesne metody monitoringu dużych ssaków na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego i otuliny. Obecny stan populacji dużych ssaków drapieżników i kopytnych na obszarze Bieszczadów." Na terenie Bieszczadów, zarówno w Bieszczadzkim Parku Narodowym jak i w jego otulinie prowadzone są badania korytarzy migracyjnych (ekologicznych). Jest to projekt realizowany przez Pro Carpathię w współpracy m.in. z BdPN i Lasami Państwowymi. Stowarzyszenie pozyskało fundusze m.in. na zakup fotopułapek. Pracownicy BdPN zaś zdobyli pieniądze na zakup nowoczesnych, w miarę bezpiecznych dla zwierzaków telemetrycznych obroży. W miarę bezpiecznych, albowiem jeden z żubrów przełożył sobie nogę przez obrożę. Na szczęście naukowcy zorientowali się, że dzieje się coś złego i szybko zareagowali. Zwierzę zostało na chwilę uśpione, obrożę mu zdjęto. Wykładzik ciekawy, porządkujący naszą wiedzę. W chwili obecnej na terenie naszego regionu naukowcy i leśnicy posługują się wszystkimi znanymi nauce metodami monitoringu. Jest tropienie indywidualne i jednoczesne, inwentaryzowanie wzdłuż dróg (dzikie zwierzaki wykorzystają szczególnie zimą drogi leśne i polne, te odśnieżone), oraz obserwacje terenowe i liczenie skupisk odchodów w translektach. I tu ciekawostka, dr Przemysław Wasiak prosi m.in. internautów o nadsyłanie mu informacji i fotografii napotykanych przez nas wielkich drapieżników i śladów ich bytowania. Nowoczesne metody to telemetria satelitarna (obroża wysyła esemesy) i fotopułapki. Te ostatnie pozwalają naukowcom badać także zwyczaje zwierząt. Podmiotem monitoringu są wielkie drapieżniki: wilki, rysie i niedźwiedzie i ich baza żerowa czyli żubry, jelenie, dziki i sarny. Temat jest mi znany chociażby z naszych cyklicznych spotkań z przyrodą w kawiarni Piwniczka w Ustrzykach Dolnych więc koncentrowałam się na smaczkach, ciekawostkach. I tak. Mamy na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego jenota. Na razie jest to jeden osobnik, ale wszystko wskazuje na to, że niedługo pojawią się jego pobratymcy. Druga rzecz. Nasila się kłusownictwo na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego w Obniżeniu Górnego Sanu, tuż przy granicy z Ukrainą. Kłusują Ukraińcy, którzy także nielegalnie przekraczają granicę. I nie są to ludzie nielegalnie polujący z głodu, lecz tamtejsi notable mogący poruszać się w zonie. Po trzecie. Jak zapewne wiecie żubry żyjące w Obniżeniu zostały wybite z powodu gruźlicy. Jest trzyletnia kwarantanna. Nie wiadomo skąd pojawiły się dwa samce, żubry zostały zabite. Trochę mnie to zaskoczyło. Zastanawia mnie jedno, czy jak pojawią się w tej okolicy następne żubry to też zostaną zastrzelone? Kolejna sprawa bardzo negatywnie wpływająca na przyrodę to rozproszona zabudowa i budowa domów nawet na granicy z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym vide Wetlina i Strzebowiska. Coś z tym trzeba zrobić. I jeszcze coś ważnego. Od kilku miesięcy wprowadzono 500 m strefę ochronną dla gawr niedźwiedzi, nor wilków i miejsc rozrodu rysi. Należy o tym pamiętać poruszając się po lesie. Musiało paść pytanie o liczebność naszych wielkich drapieżników. Ile mamy wilków na terenie BdPN i w jego okolicy. Już o tym pisałam, dane podane przez dr Pirgę z BdPN potwierdził jego Kolega. W ub. roku bytowało tu 22 osobniki. No i wypłynęła kwestia tego dlaczego liczba wilków u nas jest mniej więcej stała. Jest to związane z bazą żerową oraz z bardzo dużą śmiertelnością wilków. U nas pierwszy rok życia przezywa tylko 20 % młodych osobników. Duża śmiertelność osobników dorosłych jest związana m.in. z chorobami, bieszczadzkie wilki mają świerzb. Zimą takie osobniki giną z wyziębienia. Po prezentacji Jacek Skórka zapoznał nas z ofertą Zajazdu. Chce współpracować z przewodnikami, w tym z nami, przewodnikami z Grupy Bieszczady. Wieczór skończyliśmy biesiadą. Muszę przyznać, że tego dnia kuchnia była rewelacyjna. Dostaliśmy m.in. przepyszną szynkę z rożna, rewelacyjną kaszę gryczaną, dobre pieczone ziemniaki i znakomitą kapuchę zasmażaną. Ta ostatnia potrawa wprowadziła mnie w zdumienie, zrobiona z kiszonej kapusty, a była słodka, idealnie komponowała się z mięsem. Muszę przyznać, że śniadania i kolacje podawane w formie szwedzkiego stołu były obfite, serwowano m.in. pyszne sałatki i surówki. Potrawy i wędliny palce lizać. Niestety, sobotni obiad nas strasznie rozczarował, był tylko zjadliwy. Pisząc o Zajeździe muszę podkreślić może nie profesjonalizm ale gościnność służby hotelowej. Wspaniali, ciepli, pomocni ludzie tam pracują, to niewątpliwie plus tego miejsca.. W sobotę było przejście terenowe połączone z interpretacją znalezionych w terenie śladów i tropów dzikich zwierząt oraz praktyczne informacje o prowadzeniu badań terenowych nad dużymi ssakami w Bieszczadach. Zajęcia w okolicy Woli Sokołowej i Paniszczowa prowadził dr Przemysław Wasiak. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobały. Jedyny mankament to zachowanie się części Kolegów przewodników, którzy żartami przeszkadzali nie tylko mi w zajęciach. Wędrowaliśmy z Woli Sokołowej przez Paniszczów do Czarnej. Polecam Wolę Sokołową. http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=222&Itemid=229 Sądzę, że warto prezentację wzbogacić o informacje wyniesione ze szkolenia m.in o lokalnych korytarzach migracyjnych (ekologicznych) i o zagrożeniach wynikających z rozproszonej zabudowy. Właśnie na granicy Czarnej i Woli Sokołowej powstało "osiedle" turystyczne - kilkanaście domków wypoczynkowych położonych na wzniesieniu z dala od cywilizacji. Drogi tam nie ma, mediów nie zauważyłam, wszystko wskazuje na to, że inwestor będzie teraz nalegał na inwestycje. Dziwi mnie zachowanie samorządów, przecież "ucywilizowanie" tej okolicy będzie kosztować krocie. Na dodatek została zniszczona cenna pod względem przyrodniczym enklawa. Wieczór spędziliśmy oglądając diaporamy znanego fotografa przyrody Grzegorza Leśniewskiego. Na początku byłam bardzo zdystansowana, mówiąc wprost znielubiłam w przestrzeni wirtualnej tego człowieka. Pierwsza diaporama, no cóż mogę powiedzieć. Każdy kto widział zdjęcia Grzegorza Leśniewskiego ten wie, że diaporama była zachwycająca. Różniła się od tych pokazywanych w Piwniczce i w Muzeum w Ustrzykach Dolnych, oglądałam ją w skupieniu zachwycona pięknem naszego regionu. Następnie przede wszystkim Przyrodnik, a później Fotograf mnie kupił, tym razem okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem, który nas wszystkich zaraził swoją pasją. Jego opowieści o fotografii od kuchni pokazały nam, że istnieją jeszcze etyczni fotograficy przyrody. Zrobienie etycznego zdjęcia np. wilkowi jest poprzedzone czasami latami przygotowań i pobytem przez tygodnie w czatowni. Polecam spotkanie z panem Leśniewskim wszystkim naszym tur operatorom i ludziom chcącym u nas parać się fotografią przyrodniczą. Może przyjmą do wiadomości, że fotografowanie przyrody nie może odbywać się z terenówki, którą wjeżdża się do lasu. Niestety z przyczyn osobistych musiałam w niedzielę wrócić do domu. Bardzo żałuję, Kolega przewodnik Marek Kusiak twierdził, że szkolenie terenowe prowadzone przez pana Leśniewskiego było ciekawe. Grupa wędrowała ścieżką Krutyjówka łączącą zagrodę żubrów z centrum Mucznego http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=68&Itemid=73 i ścieżką Tarnawa-Dźwiniacz. http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=50&Itemid=57
Fot. Ewa Dudzinska-Szybowska Krutyjówka
1 marca 2015 r. Za oknem szaro i ponuro, gdzie nie gdzie pada lub mży. W piątek wspomniałam iż chora jadę na szkolenie do Nadleśnictwa Baligród. Niestety, choroba mnie pokonała, musiałam przerwać zajęcia, bo wyglądałam jak dziecko Hioba. W piątek wieczorem Marcin Scelina leśnik o wyjątkowo bogatej wiedzy przyrodniczej zapoznał nas z infrastrukturą turystyczno-przyrodniczą Nadleśnictwa. Prawdę powiedziawszy tutejsi Leśnicy mają się czym pochwalić, dolinę Rabiańskiego Potoku i Łopienki pięknie udostępnili do zwiedzania. Na dodatek wydali coś naprawdę ciekawego i godnego polecenia "Przewodnik turystyczno-przyrodniczy Nadleśnictwa Baligród Dolina Łopienki Dolina Rabskiego Potoku i "Mapę Nadleśnictwo Baligród Dolina Łopienki Dolina Rabskiego Potoku". Przewodnik bardzo przypadł mi do gustu, to zwięzłe kompendium wiedzy przyrodniczej o tej części Bieszczadów. Z częścią historyczną jest ciut gorzej, bo przeglądając znalazłam nieścisłości. Akcja "Wisła" nie była konsekwencją śmierci gen. Świerczewskiego, tak tylko twierdziła komunistyczna propaganda. Walter przyjechał nadzorować przygotowania do kolejnej tury wysiedleń. Mapa taka sobie, kuda jej do świetnej turystycznej mapy leśno-przyrodniczej "Nadleśnictwo Baligród" Wojciecha Krukara. Po prezentacji udostępnienia turystycznego mogliśmy obejrzeć piękną diaporamę Grzegorza Leśniewskiego o tutejszym wyjątkowym bogactwie przyrodniczym. Na terenie Nadleśnictwa można spotkać wszystkie nasze ssaki puszczańskie, wiele rzadkości ornitologicznych łącznie z gniazdami orła przedniego, a świat roślin jest wyjątkowo bogaty, gdyż rosną tu zarówno gatunki górskie jak i podgórskie, wschodnio i zachodniokarpackie, ciepłolubne i te preferujące gleby bogate w węglan wapnia itd. W sobotę mieliśmy naprawdę dobrą pogodę. Szkolenie Marcin rozpoczął na parkingu obok kamieniołomu drobnego w Rabem. Udaliśmy się na krechę pod stromą bezimienną górę. Niech ktoś mi jeszcze raz powie, że Bieszczady to kapuściane góry, to słowo honoru, wirtualnie ubiję. Podejście było bardzo strome w stylu tatrzańskim, ostro pod górę. Na szczęście po drodze podziwialiśmy okoliczności przyrody w tym mchy, mieliśmy więc czas na złapanie oddechu. W połowie góry dopadły mnie skurcze obu łydek, myślałam, że zwariuję z bólu. Jakoś wlokłam się do góry, byłam chyba aż za bardzo aktywna, wszystko mnie ciekawiło, chciałam maksimum wycisnąć z Marcina, wszak szkolił nas leśnik o wyjątkowej wiedzy przyrodniczo-leśnej. Nie spodobało się to kolegom przewodnikom z Sanoka, którzy od dawna ciosali mi kołki na głowie. Nie wytrzymałam nerwowo i odszczeknęłam się jednemu z nich, który kilkakrotnie zarzucał mi, że zachowuję się nieciekawie zadając pytania. Znajomość z owym przewodnikiem uważam za zakończoną. To uspokoiło niezadowolonych przewodników, którzy potem trzymali się z dala od tych zainteresowanych zdobywaniem wiedzy. Od tego momentu część Koleżanek i Kolegów łącznie ze mną wpadło w amok zadawania pytań, interesowało nas dosłownie wszystko, Marcin musiał odpowiedzieć chyba na tysiące pytań, korygował nam wiedzę, dogłębnie tłumaczył, pokazywał. To było jedno z najlepszych szkoleń w moim życiu. Widzieliśmy coś wyjątkowego, najpierw wdziar sosnowy, gdzieś tak ponad 200 lat temu na osuwisku obsiały się sosny, które rosną w naprawdę trudnych warunkach do dziś. Mają bardzo ciekawy pokrój. Był wykładzik o machach np. o płonniczniku strojnym. Potem powędrowaliśmy przez "jeleniowe" polanki w stronę kamieniołomu mijając drogę do psiego trekingu. I takie szlaki mają w Nadleśnictwie. Na drodze wiodącej obok kamieniołomu zaczęliśmy się zachowywać jak dzieci bawiąc się "kamyczkami" , Marcin i Kolega przewodnik z wykształcenia geolog Staszek Sieradzki opowiadali nam o tzw. łusce Bystrego - ciekawostce geologicznej. To tu są widoczne najstarsze skały w Bieszczadach, powstałe w kredzie piaskowce, w tym krzemionkowe. Łuska to struktura tektoniczna zawierająca warstwy przesunięte wzdłuż dwóch równoległych płaszczyzn uskokowych. To właśnie w łusce Bystrego występują mineralizacje arsenowe, wody mineralne zawierające związki arsenu. Obok kamieniołomu prowadzi ścieżka geologiczna, która w tym roku zostanie zmodernizowana. Miejsce to polecam miłośnikom widłaków oraz tzw. czarcich mioteł. Marcin skorygował nam wiedzę, prostując błędne wiadomości wyniesione z innego szkolenia. Mimo iż wiedziałam co to jest czarcia miotła to słuchałam z prawdziwą przyjemnością o zależnościach pomiędzy grzybem, a jodłą. Potem udaliśmy się na Kamienną, wędrówka w górę i dół, najpierw wzdłuż Rabiańskiego Potoku (wybuchła nawet dyskusja wśród przewodników, która nazwa jest prawidłowa Rabski Potok czy Rabiański). Tu miałam możliwość po raz pierwszy zobaczyć bardzo ciekawą roślinę turzycę zwisłą, bardzo rzadką w naszym regionie. Będzie można ją podziwiać już latem ze ścieżki dla niepełnosprawnych, którą już tworzą w Nadleśnictwie. Potem było ostro w górę przez bardzo rzadki w Bieszczadach (dobrze wykształcone zachowały się tylko w łusce Bystego, podobne były w Obniżeniu Górnego Sanu) górski bór jodłowo-świerkowy udaliśmy się na Kamienną. Trasy nie będę opisywać z prostego powodu. Tu powinni trafić tylko miłośnicy bieszczadzkiej przyrody, siedliska są zbyt cenne, bardzo łatwo je zniszczyć więc każdy powinien je odnaleźć na własną rękę. Mimo iż z największego gołoborza w Bieszczadach roztaczał się piękny widok na Huczwice i okolice to nawet część przewodników nie doceniła tego miejsca. Kłania się tu też kwestia bezpieczeństwa, ja upadłam i zsunęłam się w dół mimo iż mam przecież dobrą koordynację psychoruchową i opierałam się na kijkach. Upadłam tak nieszczęśliwie, abo i szczęśliwie, że rozwaliłam sobie górskie spodnie. Potem Marcin pokazał nam ciekawą ścianę skalną, jedyną rosnącą w Bieszczadach limbę, oraz pryzmę kamieni. Gołoborza w okresie międzywojennym były eksploatowane, kamienie układano w pryzmy, a potem je wywożono. To ostanie miejsce mnie rzekło, panuje tam niepowtarzalny mikroklimat, pryzma może służyć jako lodówka. Następnie byliśmy w rezerwacie "Gołoborze", za chwile poprawię prezentację, abyście mogli zapoznać się z pięknem tego miejsca. Niestety, choroba mnie mogła, musiałam opuścić szkolenie. Chora, rozgorączkowana, kaszląca byłabym tylko przeszkodą w tropieniu żubrów. Bardzo dziękuję Marcinowi Scelinie za to wyjątkowe szkolenie, bardzo ciekawe przedstawienie walorów przyrodniczych ale także i turystycznych Nadleśnictwa, oraz za wybranie tak niepowtarzalnych miejsc, za umiejętnie połączenie ścieżek przyrodniczych z przejściem na krechę.
Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Dolina Rabiańskiego Potoku
31 marzec 2015 r. Mamy fatalną pogodę w regionie, zimno, mokro i wietrznie. Niestety, aura załamała się nam w czasie szkolenia. Efekt? Znowu jestem chora. To szkolenie Pro Carpathii było bardzo specyficzne, zderzenie dwóch światów, w sobotę mieliśmy przykład spojrzenia na przyrodę leśników (należy las hodować i w rezerwatach), w niedzielę naukowca botanika. W związku z tym, że kilku Kolegów przewodników prosiło mnie abym szczegółowiej opowiadała o tym co widzieliśmy, program naprawdę jest obszerny to postaram się obszerniej przedstawić tylko główne i moim zdaniem najważniejsze punkty. Przede wszystkim akcent położę na informacje, które mogą zainteresować wszystkich naszych Czytelników, zarówno przewodników jak i turystów. Bazą wypadową było Rabe w gminie Czarna. Mieszkaliśmy w naprawdę godnym polecenia pensjonacie Gościniec Rabe. Mi dostał się pokój Słoneczny, polecam z całego serca. Obszerny, funkcjonalny z dużą łazienką przeznaczony dla rodziny, z bardzo dużym balkonem z widokiem na Żuków. Mieliśmy dwa gwoździe programu, jeden nieoficjalny, czyli prezentację mapy Compassu "Bieszczadzkie pogranicze polsko-słowackie" pierwszą tego typu na rynku. Nad jej opracowaniem głowili się także Koledzy przewodnicy ze Stowarzyszenia "Karpaty". Tak o tym piszą na stronie wydawnictwa. Jedno ze zdjęć z okładki jest autorstwa Marka Kusiaka. "Wydanie mapy poprzedziła gruntowna, wielotygodniowa weryfikacja terenowa oraz konsultacje ze „znawcami” terenu. W efekcie tych prac na mapie prezentujemy między innymi: - cmentarze wojenne, pomniki przyrody i wiele innych ciekawych obiektów. Dwustronną mapę mam, na razie tylko przejrzałam a mimo to i polecam. Przede wszystkim dlatego, że swoim zasięgiem obejmuje trójstyk granic polsko-ukraińsko-słowacki, a na zachód sięga aż po Przełęcz Radoszycką. Oficjalnym punktem programu była prelekcja Grzegorza Sitko "Jak policzyć niepoliczone, czyli o sztuce liczenia ptaków - zasady i metody terenowych badań ornitologicznych". Jak to bywa z Kolegą przewodnikiem przyrodnikiem bardzo interesująca.
Fot. Compass (Na marginesie po raz pierwszy Wydawnictwo podziękowało nam za promocję mapy czy książki)
Drugiego dnia Paweł Dec zapoznawał nas z częścią atrakcji turystycznych Nadleśnictwa Bircza. To na jego terenie jest planowany Turnicki Park Narodowy. Byliśmy w Ośrodku Edukacji Leśnej Leśnego Kompleksu Promocyjnego "Lasy Birczańskie" w Birczy. Muszę przyznać, że ich sala edukacyjna robi wrażenie. Takiej kolekcji wypchanych zwierząt mogą im pozazdrościć muzea przyrodnicze. Izbę można zwiedzać, polecam, robi wrażenie na turystach, oj robi. Tu była prelekcja, pan Paweł części z przewodników dał naprawdę fajne pamiątki, w tym godną polecenia mapę przyrodniczo - turystyczną "Nadleśnictwo Bircza" Compassu. I częścią opisową tej mapy posłużę się aby przedstawić ścieżki edukacyjne po których wędrowaliśmy. "Krępak Trasa ścieżki położona jest w rezerwacie "Krępak". Spacer po jej trasie daje turyście możliwość poznania starego i cennego drzewostanu jodłowo-bukowego wraz z charakterystycznym runem podgórskiej formy buczyny karpackiej. Na trasie opisane są także zjawiska patologii lasu, urządzone stanowisko czynnej ochrony płazów, zjawisko erozji gleb, stanowisko ornitologiczne. Trasa ścieżki oznacza się znacznymi deniwelacjami. Różnica wysokości między najniżej, a najwyżej położonym punktem wynosi ponad 100 m. Długość ścieżki wynosi 2 km." "Bobrowa Dolina Trasa przyrodniczo-leśna "Bobrowa Dolina" o długości 2,6 km położona jest w miejscowości Lipka wzdłuż prawego dopływu potoku Lipka wypływającego z uroczyska Morochów. Nazwa ścieżki pochodzi od przeprowadzonej tu w 1995 r. introdukcji bobra europejskiego.Kiedyś dolina wchodziła w skład dóbr dworskich, jej stoki użytkowane były rolniczo. Z tamtych czasów zachował się tutaj kompleks stawów, w których hodowano ryby oraz pozostałości zadrzewień dębowych. Zaprzestanie użytkowania rolniczego i intensywne procesy renaturalizacji doprowadziły do wytworzenia się rzadkich w tym terenie zbiorowisk szuwarowych i bagiennych, będących doskonałym miejscem bytowania bobra. Różne stadia sukcesji leśnej, bogactwo gatunkowe roślin, okazałe drzewa o przepiękny krajobraz są niezaprzeczalnymi walorami tej doliny." W czasie prelekcji pan Dec wspomniał o kserotermie. Temat mnie zainteresował, na szkoleniu Stowarzyszenia Horyzonty dr Maria Ziaja wspomniała o zbiorowiskach ciepłolubnych na Górze Filipa w widłach Wiaru i Stubnicy więc zadałam pytanie na ten temat. I konsternacja, nikt nie słyszał o Górze Filipa. Nic innego mi nie pozostaje jak razem z Wami edukować się. Na Górze Filipa prowadziła nadania nie tylko dr Ziaja ale także dr Stanisław Kucharzyk. Za zgodą Autora przetoczę fr. artykułu "Murawa kserotermiczna z zawilcem wielkokwiatowym Anemone silvestris L na Pogórzu Przemyskim" "W pracy opisano cenną murawę kserotermiczną ze związk Cirsio-Brachypodion pinna odnalezioną w Makowej (środkowa część doliny Wiaru). W zbiorowisku tym stwierdzono liczne występowanie zawilca wielkokwiatowego Anemone sylvestris oraz dwóch innych gatunków wymienionych w Czerwonej Księdze Karpat Polskich: pępawy różyczkolistnej Crepis praemorsa i prosienicznika plamistego.Hypochoeris maculata. Odnotowano tu także 13 innych gatunków objętych ochroną prawną (m.in.: storczycę kulistą Traunsteinera globosa, storczyka męskiego Orchis mascula, gółkę długoostrogową Gymnadenia conopsea, lilię złotogłów Lilium martagon) oraz liczne interesujące gatunki kserotermiczne (bodziszek czerwony Geranium sanguineum, oman szorstki Inula hirta, tymotkę Boehmera Phleum phleoides, głowienkę wielkokwiatową Prunella grandiflora, koniczynę długokłosową Trifolium rubens, przetacznika ząbkowanego Veronica austriaca). Przeanalizowano trudności związane ze skuteczną ochroną zbiorowisk kserotermofilnycznych w związku z zaniecha niem użytkowania. Wskazano także znacznie wiosennego wypalania traw dla tych zbiorowisk."Całość artykułu http://www.iop.krakow.pl/files/66/spis_pelne_teksty_3_2010.pdf Polecam też stronę Botanika link wiedzie do pięknego albumu przedstawiające okolice Góry Filipa http://napogorzu.blogspot.com/2014/06/przypatrzcie-sie-liliom-na-polu-mt-6-28.html Jednocześnie ostrzegam przed stroną, potrafi wciągnąć, dziś kilka godzin spędziłam na oglądaniu przepięknych zdjęć z różnych zakątków Karpat.
Fot. Stanisław Kucharzyk Murawy kserotermiczne z omanem szorstkim w tle Góra Filipa
Trzeciego dnia zajęcia prowadził botanik BdPN Adam Szary autor świetnej monografii "Tajemnice bieszczadzkich roślin wczoraj i dziś". Każdy kto zna tę książkę to wie, że zajęcia terenowe jak i prelekcja były przednie. Poszukiwaliśmy wędrując po Rabem i okolicach roślin wiosennych. Tu muszę Wam przybliżyć Rabe. To Rabe znane z tego, że ponoć wilki zgotowały mieszkańcom obóz koncentracyjny. Większość osób tylko przez tę miejscowość przejeżdża, a szkoda. We wsi znajduje się piękna cerkiewka z połowy XIX w. z zachowanym ikonostasem, przycerkiewny cmentarz teraz pokryty łanami śnieżyczek przebiśniegów, jest wytyczony przez Frania Adamczyka szlak łączący tę perełkę architektury drewnianej ze ścieżką wiodącą z Ustianowej przez Żuków na Besidę, działa galeria. Miałam przyjemność rozmawiać z właścicielem Gościńca Rabe o jego planach związanych z rozwojem turystycznym wsi. Mówiąc wprost trzymam kciuki, potencjał gminy Czarna, który jest, moim zdaniem, ogromny. Jeżeli mogłabym coś sugerować mieszkańcom to tylko to aby zmienili swoje nastawienie do wilków. Ich wylewane żale na wilki powodują tylko drwiny u osób zakochanych w bieszczadzkiej przyrodzie. Tym bardziej, że przez Rabe wiedzie jeden z korytarzy ekologicznych, a w ub. roku zginęły tu tylko dwie owce. Pan Pikula o którym dużo dobrego słyszałam przede wszystkim od Kolegi przewodnika Piotrka Kutiaka, podkarpackiego koordynatora redyku karpackiego, znakomicie zna problemy bieszczadzkiego owczarstwa, to syn hodowcy owiec, posiada też swoje stado. Na moje pytanie dlaczego jest taka różnica w podejściu do wilków wśród właścicieli owiec powiedział mi coś bardzo ciekawego. Jest różnica pomiędzy pasterzami, a hodowcami owiec. I tu chyba tkwi źródło problemu. Pani Kuzdęba z Lutowisk o której pisałam w ub roku (tekst jest poniżej) i część rolników z Rabego to hodowcy, a nie pasterze. Pasterz to przede wszystkim opiekun i znawca owiec, znawca też zwyczajów wilków, jak pasterz kładzie się to owce kładą się obok niego. Hodowca to tylko właściciel owiec, on jest tylko i wyłącznie rolnikiem. Znowu rozgadałam się, wracam do sedna. Szkolenie było bardzo interesujące mimo iż niewiele wczesnowiosennych roślin kwitnie w tej okolicy. Chyba jest to związane z mroźnymi nockami. Prelekcja była znakomita, Adam to gawędziarz więc w sposób bardzo interesujący przedstawiał nam rośliny, ich rolę w ludowej medycynie, kulturze, prostował przede wszystkim moją wiedzę. Zadawałam jak zwykle wiele pytań. I tak już wiem jak odróżnić pierwiosnkę wyniosła od lekarskiej (najłatwiej tak: w Bieszczadach wysokich rośnie tylko wyniosła, a w Górach Słonnych lekarska, w Nadleśnictwie Baligród rosną oba gatunki więc je odróżniamy po kolorze i płatkach kwiatów), czy cebulica dwulistna i trójlistna to ta sama roślina. No z tą cebulicą jest naprawdę problem, bo sami botanicy nie wiedzą jak ją traktować. Czy to są dwa różne gatunki, czy cebulica trójlistna jest podgatunkiem dwulistnej? Ja laik, przewodnik bieszczadocentrysta przyjmuję wersję, że to osobny gatunek. Z prostej przyczyny. Jeżeli cebulica trójlistna jest osobnym gatunkiem to mamy kolejną wizytówkę bieszczadzkiej przyrody, trójlistna jest bowiem gatunkiem wschodniokarpackim. No i nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała się o wypalanie traw. O tym problemie rozmawiamy na każdym szkoleniu. Oczywiście, wypalanie traw w dużej mierze jest bardzo szkodliwe, niebezpieczne dla przyrody. Tylko, czy zawsze? Oto jest pytanie. Na pewno bieszczadzkie połoniny kształtował ogień i nadal kształtuje po stronie ukraińskiej. Adam, oczywiście, jest przeciwny wypalaniu połonin, rozmawialiśmy o pożarze Krzemienia, zwrócił nam uwagę na jeden aspekt. Te nasze współczesne połoniny podlegają już renaturalizacji, to w dużej części inne zbiorowiska niż te które były tu przed setkami czy dziesiątkami lat. Niegdyś pożary były kontrolowane, obejmowały tylko traworośla.Teraz mamy "poduchy", które płonęłyby bardzo długo, a na dodatek ognień mógłby przenieść się na zbiorowiska półek skalnych. Gatunki tam rosnące są wrażliwe na ogień, zostałyby zniszczone. Na Krzemieniu na północnym stoku mamy bezcenne torfowiska górskie, gdyby ogień przedostał się na drugą stronę to bezpowrotnie zostałyby zniszczone. Nie oznacza to jednak, że w określonych warunkach pożar nie może przynieść korzyści roślinom. Tak jest w przypadku kseroterm w dolinie Wiaru. Ratuje murawy kserotermiczne, bywa, że sprzyja trawom, ale należy pamiętać, że giną w ogniu zwierzęta. Na pewno nie należy samemu wypalać pól. Ostatnio na Podkarpaciu spalił się żywcem człowiek. Zapraszam do prezentacji o Krzemieniu, tam jest o pożarze spowodowanym przez turystę http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=55&Itemid=282 Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Cebulica trójlistna (Scilla kladnii) gatunek wschodniokarpacki
22 kwiecień 2015 r. Przede wszystkim przepraszam wszystkich Czytelników, w tym Kolegów przewodników za to, że przez te kilka dni milczałam. W weekend byłam na szkoleniu przewodników zorganizowanym przez Stowarzyszenie Pro Carpathia w Słonnem na Pogórzu Dynowskim. Okolica typu cud, miód i malina, ale z łącznością komórkową jest tam fatalnie. Przedwczoraj i wczoraj odbierałam e-meile, pw na facebooku, a przede wszystkim telefony od organizatorów i turystów. Dziś wstałam o 4.00 aby wyrobić się. Pogoda ciut lepsza, nie pada w Górach Słonnych ale jest zimno. Sezon zbliża się, więc wielu miłośników Bieszczadów przygotowuje się do odwiedzenia regionu, poszukuje dla siebie i dla grup zorganizowanych zarówno noclegów, ciekawych ofert jak i usług przewodnickich. Bardzo cieszę się, że wracają do nas goście, których kiedyś oprowadzałam po Bieszczadach, jestem zadowolona iż Wy Czytelnicy kontaktujecie się z nami, tylko przedwczoraj przygotowałam dwie oferty dla zaprzyjaźnionego biura podróży z Rzeszowa, dwa programy dla zaprzyjaźnionych ośrodków: OW Smerek i Viking w Ustrzykach Dolnych oraz uszczegółowiłam 3 programy pobytu dla wycieczek szkolnych i 1 eventu i odpisałam na kilkadziesiąt merytorycznych e-meili. Wczoraj było spokojniej, a dziś pracuję od 4 rano w ciszy, czekam aż ktoś zadzwoni. W czasie szkolenia zakwaterowano nas w fajnym ośrodku Zielona Polana w Słonnem, mogę go polecić. Stosunek jakości do ceny naprawdę bardzo dobry. Dużym plusem jest sympatyczna obsługa. Kuchnia - tu zdania bardzo podzielone, część Koleżanek i Kolegów była bardzo zadowolona, część zjadła ze smakiem, a ja...no cóż. Lubię dobrze przyprawione dania, mi osobiście bardzo smakowała tylko sałatka z selera, kukurydzy i wędlin, z przyjemnością też dosłownie wsunęłam bardzo gęstą grochówkę. Po długiej, prawie 20 km wędrowce takie treściwe danie jest wprost idealne na późny obiad. https://www.facebook.com/OsrodekZielonaPolana Mieliśmy bardzo ciekawe przejście terenowe, o okolicy opowiadał nam dr Paweł Wolański. Wędrowaliśmy fragmentem szlaku kulturowo-przyrodniczego "Trzy ścieżki tożsamości - środowisko, historia, kultura" oraz ścieżką dydaktyczno-przyrodniczą "Winne Podbukowina" Pierwsza trasa jest w miarę ciekawa, ma kształt pętli zaczynającej się i kończącej w Dubiecku. Prowadzi terenami malowniczymi, cennymi przyrodniczo. Myśmy byli w projektowanym rezerwacie geologicznym chroniącym wzgórze morenowe "Kozigarb" u podnóża którego znajdują się malownicze wąwozy lessowe, a na szczycie nieciekawa buczyna karpacka. Ozdobą rezerwatu jest stara aleja dębowa i kilka naprawdę ładnych daglezji. Ten fragment trasy zawsze będzie mi się kojarzył ze śpiewem skowronka, przepięknie koncertował. Potem zawędrowaliśmy na torfowisko Brodudzurki, które w części objęto ochroną rezerwatową. Mam dosłownie bzika na punkcie łąk, młak, torfowisk, jednym z moich przewodnickich marzeń było odwiedzenie tego miejsca. Jedno wielkie rozczarowanie, obraz nędzy i rozpaczy, torfowisko umiera na naszych oczach. Pierwotnie miało ok. 150 ha. Niestety jest systematycznie niszczone, część należy do okolicznych rolników, którzy wprawdzie nie mogą już pozyskiwać torfu, ale odwadniają teren. Jest to zabójcze dla tego bezcennego zespołu roślin łąkowo-bagiennych i błotnych, które wytwarza złoże torfu. Natura to torfowisko tworzyła przez 12 000 lat, rośliny torfotwórcze rosną bardzo wolno, w ciągu jednego roku tylko o niecały milimetr, a człowiek niszczy je bardzo szybko, w ciągu kilku dziesiątków lat. Na szczęście część tofrowiska w 1995 r. objęto ochroną rezerwatową. Rezerwat o powierzchni niecałych 26 ha chroni torfowisko niskie, przejściowe i wysokie. Niestety, część chroniona nie jest poddawana zabiegom ochrony czynnej i zarasta. Widzieliśmy ponoć kontynentalny bór bagienny. Hmm moim zdaniem te bór nie zasługuje na to miano. Torfowisko jest tak przekształcone,,że pod sosnami znajdowałam martwe, suche torfowce. Pod spodem jest ponoć 7 m torfu, podskakiwałam, podłoże kołysało się, ale ten bór nie jest podobny do borów bagiennych, które widuje się np. na bieszczadzkich torfowiskach. O Broduszurkach opowiadał nam jakże ciekawie dr Paweł Wolański. Naukowiec prosił o pomoc w ratowaniu tego bezcennego kompleksu. Moim zdaniem to już ostatni dzwonek, torfowisko porasta mnóstwo kruszyny. W ub. roku ten gatunek wypadł z listy roślin chronionych, więc powinno się krzaczory usunąć. W Bieszczadach na torfowiskach wysokich usuwa się drzewa, Adam Szary bada na nich proces renaturalizacji. Piszę o tym w prezentacji przedstawiającej nasze bieszczadzkie torfowiska wysokie http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=65&Itemid=71 Mam wielką prośbę do Szefów Pro Carpathii. Moim zdaniem tylko to Stowarzyszenie może uratować torfowisko w Winnem Bukowinie. Potrzebne są potężne pieniądze unijne, proces renaturalizacji fragmentu doliny Sanu, w tym torfowisk w Bieszczadzkim Parku Narodowym kosztował z tego co pamiętam 3 miliony złotych i to ładnych kilka lat temu. Mi marzy się kontynuacja szkoleń przewodnickich, być może i jedno dla właścicieli serwisów internetowych (wszak tylko my jako strona i grupy docieramy dziennie nawet do 100 000 osób). Można połączyć 3 w1, ratować bezcenne zbiorowisko, wyszkolić nas na torfowiskach tak abyśmy mogli przekazywać wiedzę turystom (bieszczadzkie są udostępnione turystycznie, goście są zachwyceni pięknymi okolicznościami przyrody, Magda wraca do stadniny w Tarnawie, więc będę w tej części Obniżenia Górnego Sanu z kilkunastoma grupami) i pokazać nam jak działają Biebrznięci (No co? Są stuknięci na punkcie Biebrzy, a na dodatek mają bardzo dobry produkt turystyczny, który znakomicie sprzedaje się). Ech rozmarzyłam się. Wieczorem mielimy świetny, porządkujący wiedzę wykładzik dr Marka Wolańskiego, prelekcja "Mokradło, a torfowisko. Rodzaje torfowisk" bardzo przypadła mi do gustu. Robiłam notatki i już wiem, że postaram się w tym roku zobaczyć torowiska niskie (torowisko jest wtedy, gdy torfowce mają miąższość powyżej 30 cm) w Jaworniku Ruskim z jeżogłówką gałęziastą, w Uluczu (tym znanym z cudnej cerkwi) zespół skrzypu bagiennego, zespół kosaćca żółtego (obok dąbrowy) i zespół z turzycą lisią. Oczywiście, będę poprawiać prezentacje o naszych bieszczadzkich torowiskach np. o informacje, że na torowisku w Wołosatem rośnie barzyna czarna gatunek charakterystyczny dla torowisk pomorskich.
Fot. Marek Kusiak Rosiczka okrągłolistna, roślina owadożerna ponoć występująca w rezerwacie "Brodoszurki". Ponoć, albowiem wiosną raczej jej nie znajdziemy, to maleństwo pięknie prezentuje się dopiero jesienią kiedy wybarwia się na czerwono.
Rezerwat jest udostępniony turystycznie. Wytyczono tu ścieżkę przyrodniczo-dydaktyczną "Winne-Podbukowina" liczącą sobie 5 przystanków. Jest tu tzw. mała infrastruktura szlakowa: kilka tablic, w tym z opisem przystanków, wiata-schron przeciwdeszczowy, ławki, miejsce na ognisko, mostki. Trasa wiedzie nie przez środek rezerwatu jak piszą na wielu stronach ale zahacza o jego wschodni fragment i prezentuje: zbiorowiska łąkowe np. trzęślicową, bór bagienny, doły po wydobyciu toru, zespół pła mszarnego (przepiękny widok, na "stawie" unosi się gruby kożuch, torowisko niskie, przejściowe i wysokie. Czas przejścia ok. 40 minut. Jesienią torowisko musi wyglądać bajecznie. Jak zwykle Pro Carpathia obdarowała nas fajnymi pamiątkami. Najbardziej ucieszyłam się z książki "Studium Etnobotaniczne Znaczenie roślin w kulturze, tradycji i życiu człowieka" której współautorem jest dr Wolański i z ciekawego, godnego polecenia czasopisma "Biznes Etos". Polecam artykuł Krzysztofa Zielińskiego "Trzy ścieżki tożsamości - środowisko, historia, kultura" i wywiad z Marcinem Sceliną "Pracuję w przyrodzie". Całość pod linkiem http://www.zielonepodkarpacie.pl/aktualnosci-zielone/art24,czasopismo-biznes-i-etos.html Była i "Mapa turystyczna Pogórze Przemyskie 1:50 000 i region Szarysza 1:80 000" Mapa, a raczej jej część jest dostępna dla smartonów http://rzeszow-news.pl/mobitouch-z-rzeszowa-stworzyl-mobilne-abc-turysty/ (Nie znam się na nowinkach, ale coś mi się zdaje, że znaczek obok artykułu Krzysztofa Zielińskiego przenosi do aplikacji). Drugi dzionek szkolenia był bardziej aktywny, walory przyrodnicze i kulturowe podziwialiśmy z siodełka roweru i z kajaka. Muszę przyznać, że dolina Sanu jest urocza i ciekawa. Po raz pierwszy miałam możliwość podziwiania gągołów, kaczki kojarzonej z bardziej zimnymi rejonami Europy. San jest bardzo ważnym korytarzem ekologiczny, jest to największa europejska rzeka, która nie została przez człowieka przekształcona w rynnę. W czasie przelotów możemy tu podziwiać wiele gatunków nie tylko ptactwa wodnego. Oprócz gągołów obserwowałam także parę tokujących nurogęsi, trochę cyranek, krzyżówek i kilka myszołowów. No i te skowronki. W niedzielę poszłam na krótki spacer na okoliczne wzgórza, cała okolica dosłownie była rozśpiewana, a w pobliżu pól koncertowały skowronki.
Fot. Jacek Bis Kaczki krzyżówki http://jacekbis.blogspot.com/2013/
10 maja 2015 r. Niedzielny ranek mija nam przy ładnej pogodzie, jest pochmurnie, ciepło, zieleń dosłownie wybuchła, Góry Słonne bez mała wyglądają jak dżungla. Uważajcie na kleszcze, po wczorajszej wędrowce po chaszczach mimo iż od razu wykąpałam się i zmieniałam ubranie znalazłam pasożyta na skórze. Na szczęście jestem uczulona, nie zdążył mi się wbić w skórę. Wczoraj zaczęło się szkolenie przewodników Stowarzyszenia Pro Carpathia. Tym razem Koleżanki i Koledzy pojechali w okolice projektowanego Turnickiego Parku Narodowego beze mnie. Szkolił Radek Michalski, który szukał wraz z przewodnikami organizmów wskaźnikowych dla lasów o charakterze pierwotnym. Prawdę powiedziawszy ten temat i mnie zafascynował, poprosiłam Radka Michalskiego o kilka słów o "wskaźnikach", a przede wszystkim o odpowiedź, gdzie one występują. Oto Jego odpowiedź. "Kłoda martwej jodły o średnicy 190cm (!), znajduje się w zachodniej części Otrytu w Nadleśnictwie Lutowiska, na niej znaleziony był zagrożony wyginięciem w skali Unii Europejskiej chrząszcz - ponurek Schneidera, gatunek wskaźnikowy dla lasów pierwotnych. Obecnie w Polsce gatunek występuje jedynie w Puszczy Białowieskiej, nielicznie w Świętokrzyskim Parku Narodowym oraz nielicznie w Bieszczadach (znane jedynie 2 miejsca występowania) i na Pogórzu Przemyskim - okolice projektowanego Turnickiego Parku Narodowego. Istnieje pilna potrzeba wyłączenia z pozyskania drewna lasu znajdującego się wokół stwierdzenia - w promieniu około 500m. W skali nadleśnictwa wyłączenie z pozyskania tych 2 stanowisk to 1% powierzchni jaką zarządzają. ". Fot. Jacek Bis Albinotyczna cebulica dwulistna http://jacekbis.blogspot.com/2013/04/wiosenne-kwiatki.html
27 stycznia w Polańczyku zakończył się konferencją cykl szkoleń dla przewodników górskich organizowanych w ramach projektu "Zielone Podkarpacie - popularyzacja różnorodności biologicznej w wymiarze ekosystemowym" prowadzony przez Procarpathię.http://www.zielonepodkarpacie.pl/aktualnosci/art237,nowy-projekt-zielone-podkarpacie-bedzie-popularyzowal-roznorodnosc-biologiczna-naszego-regionu.html Stowarzyszenie chyba 10 lat temu rozpoczęło szkolenia dla przewodników związanych z turystyką przyrodniczą i muszę przyznać, iż jest to strzał w 10. Dzięki nim została nie tylko przeszkolona garść osób zajmujących się z obsługą ruchu turystycznego, ale także na rynku zaistniały nowe produkty turystyczne, które cieszą się bardzo dużą popularnością. Głównym celem projektu było zwiększenie świadomości społecznej mieszkańców najbardziej cennych przyrodniczo terenów Podkarpacia i informowanie o znaczeniu różnorodności biologicznej. Część projektu zaadresowana do braci turystycznej obejmowała szkolenia czynnych przewodników turystycznych , w dużej mierze zapoznawano nas z podkarpackimi ścieżkami przyrodniczymi i badaniami naukowymi. Projekt przewidywał inwentaryzację 50 ścieżek i wydanie przewodnika po ścieżkach przyrodniczych. W ramach projektu ukazały się także książki i z tego najbardziej cieszę się. "Czerwona Księga Roślin woj. podkarpackiego" i "Fauna wodna potoków karpackich - cenne gatunki i zespoły Przewodnik terenowy" bezsprzecznie wypełniły lukę rynkową , a i przysłużą się popularyzacji podkarpackiej przyrody. Uzupełnieniem pakietu promocyjnego jest film "Szlakiem podkarpackiej przyrody" udostępniony na portalu społecznościowym i gra dydaktyczna "Bioróżnorodność Karpat Wschodnich". Konferencja była podsumowaniem projektu, przybyło na nią wielu tzw. beneficjentów i osoby z branży turystycznej, było tylko kilka czerwonych polarów i wielu naszych forumowych Kolegów. Trwała króciutko, było tylko 7 punktów programu, w tym przywitanie i podsumowanie wygłoszone przez szefa Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju i Promocji Podkarpacia "Pro Carpathia" pana Krzysztofa Staszewskiego. Mnie zainteresowały ostatnie słowa Krzyśka: planujemy nowe projekty i nowe szkolenia dla przewodników. I to nazywa się dobra wiadomość, łapka w górze: proszę pamiętajcie o mnie i innych zawodowych przewodnikach. Część naukowa została podsumowana bardzo ciekawymi wykładzikami autorów wspomnianych przeze mnie książek, dr Aneta Bylak i prof. Krzysztof Kukuła opowiadali o swoich ostatnich badaniach, oficjalny temat prezentacji "Fauna wodna potoków karpackich", a dr Paweł Wolański współautor "Czerwonej Księgi..." zaprezentował nam "Zagrożone zbiorowiska roślinne w województwie podkarpackim". Jak zwykle gwiazdą spotkania był nasz forumowy Kolega Marcin Scelina, który miał się czym pochwalić. Nadleśnictwo Baligród przygotowuje dla turystów, o grupach zorganizowanych nie zapominając, bardzo ciekawe ścieżki przyrodnicze z bogatą infrastrukturą, w tym dla osób niepełnosprawnych, wiaty, parkingi itd. Na szczęście ich robota jest doceniona m.in. zostali "Leśną instytucją 2014 r". Marcin popełnił jak on to określa broszurę "Krzewmy krzewy" obiekt pożądania nas wszystkich na konferencji. Bezczelnie pochwalę się, jako jedyna ją dostałam i chodziłam z głowa w chmurach przez kilka godzin, książeczka palce lizać. Nadleśnictwo Baligród przygotowuje dla nas przewodników szkolenie wczesną wiosną. Kolega przewodnik Grzegorz Sitko i pan Jarosław Reczek zaprezentowali nam projekt od strony komercyjnej, Grzesiek opowiadał o swoim długoletnim doświadczeniu związanym z turystyką przyrodniczą, Kolega specjalizuje się w ornitologii, a pan Reczek mówił o certyfikacji obiektów noclegowych. Było i o przewodnictwie, Koledzy narzekają na tzw. uwolnienie zawodu przewodnika. Ilość zleceń spada na łeb na szyję, ale ja widzę jedno. Dzięki temu, że jestem dobrze wyszkolona m.in. w zagadnieniach przyrodniczych, mam różnorodne programy mogę swobodnie konkurować z pseudoprzewodnikami zarówno wiedzą jak i doświadczeniem, ale i ofertą. Mimo iż jestem droższa to na brak klientów nie narzekam, przeważnie pracuję dla współpracujących z nami ośrodków wypoczynkowych i ze stałymi klientami (raczej dobrymi znajomymi)-organizatorami. Takie szkolenia, jak to, nie dość, że promuje przyrodę, pomaga rozwijać produkt turystyczny związany z ekoturystyką to także zapewniają zlecenia przewodnikom. W kuluarach rozmawialiśmy o świetnych książkach, o nowych atrakcjach turystycznych (będzie się działo, oj będzie), promocji, a przede wszystkim o naszym znakomitym serze bieszczadzkim. To jest hit, moje spostrzeżenia potwierdzają oficjalne badania naukowe: goście przybywający w Bieszczady chcą bacówek i znakomitego sera. Coś mi się zdaje, że to w dużej mierze zasługa Nikosa i jego bacówki w Wańkowej do której serdecznie zapraszam. Nie umiem przemawiać, jam skromny zawodowy przewodnik, więc tylko w króciutkich ale płynących z głębi serca słowach chcę podziękować Stowarzyszeniu Pro Carpathia, szczególnie pani Małgorzacie Draganik koordynatorowi projektu i panu prezesowi Krzysztofowi Staszewskiemu oraz Wszystkim zaangażowanym i zatrudnionym przy projekcie, Naukowcom, Kolegom przewodnikom za ciekawie spędzony czas, za to dobro, którego doświadczyliśmy. Proszę mi wierzyć, że te szkolenia nie są podobne do setek innych, nas wszystkich tak naprawdę łączy pasja i umiłowanie karpackiej przyrody. No większość na pewno :)
Fot. Ewa Dudzińska-Szybowska Rezerwat "Sine Wiry"
Polecam nasze usługi przewodnickie - cena od 250 zł netto, od 350 brutto faktura VAT. Programy wycieczki przygotowuję indywidualnie dla każdej grupy dostosowując je do możliwości finansowych i zainteresowań grupy. Proszę o kontakt telefoniczny Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski i turystyczny, pilot wycieczek 502 320 069 Bieszczady i okolice oferują dla grup zorganizowanych multum atrakcji, wśród nich są: wycieczki górskie, wycieczki po ścieżkach dydaktycznych, spacery po górskich dolinach, miejscach cennych przyrodniczo, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe i na pontonach, jazda konna pod okiem instruktora, bryczki, wozy traperskie, prelekcje, pokazy filmów przyrodniczych, diaporam, warsztaty przyrodnicze, warsztaty kulturowe, warsztaty fotografii przyrodniczej, wizyty w wielu ciekawych miejscach np. hangary na szybowisku w Bezmiechowej, bacówkach z serami Bacówka Nikosa 504 750 254, zagroda edukacyjna Serowy Raj w Bukowcu, sery można zamówić telefonicznie 697 761 807 zwiedzanie muzeów, galerii, cerkwi i dawnych cerkwi, ruin, "zaliczanie" punktów widokowych, nawiedzanie sanktuariów, izby pamięci prymasa Wyszyńskiego, spacer po udostępnionych turystycznie rezerwatach, rejsy statkiem po Jeziorze Solińskim, żaglowanie po Jeziorze Solińskim spotkania z naukowcami, ludźmi kultury, artystami itd. np. przy ognisku, zakup ziół i przypraw u Adama (Numer telefonu do Adama 723 652 669, towar można zamówić drogą pocztową.) itp. Koszt obiadu to w przypadku grup młodzieżowych jest od 15 zł do 25 zł. W tym roku mamy bardzo rozwiniętą ofertę edukacyjną na którą składają się warsztaty i prelekcje: kulturowe, przyrodnicze, związane ze starymi rzemiosłami, fotografii przyrodniczej itd. Cena od 800 zł/grupa warsztaty przyrodniczo-fotograficzne, od 12 zł/os warsztaty pieczenia chleba i proziaków, robienia masła i smażenie konfitur.
Fot. Jacek Bis Czatownia i Mariusz Strusiewicz
.....
.................
...................
.................
................
..................
................
.......
.........
...........
.................
..............
|