Zaloguj



Licznik odwiedzin

DziśDziś317
WczorajWczoraj628
RazemRazem3327866
"Krwawa niedziela"
Wpisany przez Wiesław Cieślak   

 

6 sierpnia przypada 68 już rocznica mordu, dokonanego na  mieszkańcach Baligrodu przez ich ukraińskich sąsiadów. W przededniu tej rocznicy przypominamy artykuł Pana Wiesława Cieślaka opublikowany w roku 2009 w "Gazecie Bieszczadzkiej". W artykule wykorzystane zostały zapiski w kronice Szkoły Podstawowej w Baligrodzie dokonane przez świadka tych wydarzeń - jej ówczesną kierowniczkę Panią Marię Makowską. /za zgodą autora/

 

KRWAWA NIEDZIELA

 

Dzień 6 sierpnia 1944 roku to dla mieszkańców Baligrodu data szczególna. To dzień, kiedy

65 lat temu ich dotychczasowi sąsiedzi , często od lat zaprzyjaźnieni postanowili się ich pozbyć

w myśl hasła: „ smert lacham ” w imię „ samostijnej Ukrainy ” – po …Krynicę.

 

Swoje wstrząsające przeżycia w tych dniach, zanotowała w kronice Szkoły Podstawowej w Baligrodzie jej ówczesna kierowniczka, nieżyjąca już Pani Maria Makowska. Odwołajmy się do tych wspomnień:

…” przełom lipca i sierpnia. Następuje cofanie się wojsk niemieckich. Baligród zostaje bezpański. Władze administracyjne opuszczają miasteczko. Okolica staje siedliskiem band ukraińskich i partyzantów sowieckich. Coraz bliżej krążą zbrodniarze ukraińscy, którzy rekrutują się z siczowików, ukr. „SS”, miejscowej i okolicznej młodzieży wychowanej pod hasłem „ smert lacham”. Bandy ukraińskie zajmują wioskę Żernicę, gdzie mają stałą siedzibę. Zajmują Bereźnicę, Berezkę, Stężnicę i inne wsie na północny wschód. Partyzantka sowiecka zajmuje Łopienkę, Jabłonki, Rabe a Baligród pozostaje w srodku. W końcu lipca panika w Baligrodzie dochodzi do ostatnich granic. Krążące wieści o mordach popełnianych przez Ukraińcach na Polakach i o przygotowaniu napadu na Baligród rozstraja nerwy do ostateczności. Polacy nie sypiają w domach lecz po jarach i potokach, zaroślach i ogrodach. Całymi procesjami uchodzą do Mchawy gdzie znajdowała się kwatera niemieckiego szpitala dla koni. W powietrzu wisi groza niewiadomego – tego zdaje się nieuniknionego.

Wreszcie dochodzi wiadomość, że bandy ukraińskie mają przemaszerować przez Baligród od strony Stężnicy – następuje to w niedzielę 31 lipca.

Naprzeciw im wychodzi pp. dr Śmietana, dr Schlap /Polacy/ i sędzia Wojtowicz – ukr.

Z wodzami bandy spotkali się u Syjczuka Józefa podejmowani przez tegoż wódką i zakąską. Po przedstawieniu sprawy bezpieczeństwa Polaków przez przedstawicieli bezpieczeństwa w Baligrodzie wodzowi bandy, tenże wódz daje „słowo oficerskie”

że Polakom w Baligrodzie nic nie grozi, jeżeli oczywiście Polacy nie wystąpią przeciwko Ukraińcom. Powracających z zapewnieniem całości życia i mienia wszyscy powitali z radością. Czujność została uśpiona mimo, że niektórzy nie dowierzali i bili na alarm… „

 

TYDZIEŃ PRZED RZEZIĄ

 

” Tydzień ten był dziwnie smutny – niby uspokojona ludność polska oglądała się na wszystkie strony. W czwartek dnia 3 sierpnia wieczorem partyzantka sowiecka pierwszy raz wchodzi na teren Baligrodu i wysadza mosty. W tym dniu wieczorem z drugiej strony od Mchawy maszeruje banda ukraińska na rzeź. Spłoszona przez partyzantkę sowiecką wycofuje się do kościoła, porywając ze sobą Polaka idącego do siostry – Jana Szpota. W sobotę dają nam znać, że Szpot leży zamordowany pod Zahoczewiem. Pierwsza ofiara strasznej zbrodni ukraińskiej. Z banda tą zetknęli się Ukraińcy baligrodzcy, którzy cały czas wmawiali w nas, że są bez grzechu a myśmy im wierzyli – rozmawiali z nimi. Zdobywali się jedynie na kłamstwa i niewinne miny,

A po cichu na pomoc w zbrodni, w jej przygotowaniu. W dniu 5 sierpnia wieczorem partyzantka sowiecka cała noc hula po Baligrodzie – piją wódkę, strzelają, jeżdżą całą noc, budzą strach u tych którzy odważyli się zostać w domu ale takich było mało, wszyscy prawie spali po kryjówkach jak zwykle. Noc ta była jak zmora przed krwawym dniem 6 sierpnia 1944r…”


KRWAWA NIEDZIELA

 

” O godzinie 7 rano cichną tententy i strzały hulającej partyzantki sowieckiej.

O godzinie 8 rano wychodzący z kryjówek nocnych Polacy udawali się do kościoła na „Prymarię”, inni się przygotowywali na sumę. Dzień wstał śliczny, pogodny, upalny. Obawa minęła, bo obawa ta dziwnie podnosiła się w nocy a w dzień jakby usypiała. Zdawało się, że zbrodnia nie może być popełniona w obliczu słońca. Jak strasznie odpokutowaliśmy za to.

A wieczorem w sobotę, jedna z Ukrainek powiedziała mi, że bardzo poważny obywatel Baligrodu, oczywiście Ukrainiec powiedział, że „ Bałyhrodowi ne mynetsia”

Nastąpił straszny ranek 6 sierpnia – Dzień Przemienienia Pańskiego. Straszna banda rezunów ukraińskich rozsypuje się po Baligrodzie grupami niemal przy każdym polskim domu – a tyraliera trzema liniami: 1) Za rzeką  Hoczewką na lewym brzegu; 2) na prawym brzegu; 3) na szosie. Prócz tego pikiety. Część Polaków w kościele w tym czasie na mszy św. a część w domu ubierająca się na sumę – i na jedno hasło każda grupa rezunów wyprowadza z domów mężczyzn , morduje ich przy zabudowaniach pod domem, w domu a nawet w łóżkach. Ginie starzec Różycki Michał pozostający już od dwóch lat w łóżku, ginie jego brat Różycki Jan znany na cały powiat ze swego rozumu, przyjaźni i innych zalet. Ginie syn Michała Różyckiego, Tomasz pozostawiając żonę z kilkorgiem malutkich dzieci, mordują starca na łóżku Chorzępę i drugiego starca Szpota / ojca Jana Szpota , który zginął schwytany przez nich w piątek…"

 

Fot. Wiesław Cieślak

 

 

…Najtragiczniej jednak przedstawiało się obejście kościoła – banda rezunów „bohaterów” obstawia kościół dookoła i czeka spokojnie do końca mszy św. I ci znajdujący się w kościele nie mają pojęcia o odbywającej się zbrodni, a może mają bo groza wisi w powietrzu – nastrój obecnych w kościele, jakby w przeczuciu tego co się dzieje jest dziwnie rozpaczliwy – pamiętam po podniesieniu, ksiądz proboszcz intonuje od ołtarza św. Boże – Suplikacje, co lud zgromadzony podchwytuje i śpiewa ze szlochem. Po skończonej mszy ksiądz odwraca się od ołtarza i w kilku słowach przemawia do wiernych, że wobec strasznych i niepewnych czasów, wobec tego, że nikt nie wie kiedy zginie poleca wszystkim wzbudzić w sobie żal za grzechy a on udzieli powszechnego rozgrzeszenia.


Fot. Wiesław Cieślak


 

I znów z jękiem zgromadzenie rzuca się na kolana, bijąc się w piersi – a po wyjściu z kościoła czyha straszna śmierć, banda w bramie jego i nie przepuszcza ani jednego mężczyzny, każdego z pytaniem o kenkartę odprowadza na bok i morduje, morduje…

I tak leżeli rozciągnięci z rozbitymi czaszkami na drodze, pod murami, na zboczu przy zejściu do rzeki, a nawet w rzece….”

 

Fot. Wiesław Cieślak

 

 

Po dwóch godzinach od rozpoczęcia akcji Włodzimierz Szczygielski ps. „ Burłak” wjechał na koniu do Baligrodu. Po ograbieniu z lekarstw apteki, sotnie „Bira” i „Puchacza” wycofały się z miasta. Wraz z nimi Baligród opuścili jego ukraińscy mieszkańcy. Ponownie oddziały UPA zaatakowały Baligród w niedzielę 13 sierpnia 1944 roku. Rodziny polskie o napadzie zostały uprzedzone przez Ukraińca o nazwisku Uluszczak i zdążyły opuścić domy ukrywając się w lesie i nad rzeką. Oddziały UPA do Baligrodu wkroczyły w trzech grupach od strony miejscowości Rabe, Stężnicy i Mchawy. Podpalili trzy domy zabijając Bronisława Chorzępę. Przebywający w mieście sowieccy partyzanci wysadzili most na rzece Hoczewce na drodze prowadzącej do Baligrodu, co zmusiło oddziały UPA do odwrotu. Łącznie w napadach w dn. 6 i 13 sierpnia 1944 roku w Baligrodzie zginęły 42 osoby. Zbrodnia ta była jedną z wielu, których dopuściło się ukraińskie podziemie w Bieszczadach latem 1944 roku.

Mordem na najbardziej szanowanych osobach planowano zastraszyć polską społeczność, reszta miała sama opuścić domy. W ten sposób zamierzano pozbyć się Polaków z Bieszczadów. Powtórzyć miał się scenariusz wołyński.

W 1984 roku w Baligrodzie postawiono skromny obelisk, upamiętniający ofiary mordu. Na płycie obok 42 nazwisk, daty i okoliczności tragedii, widnieje napis:

„WIECZNY POKÓJ POMORDOWANYM.

HAŃBA MORDERCOM”

Fot. Wiesław Cieślak

 

 

W czerwcu tego roku rozmawiałem w Baligrodzie z osobami, które przeżyły koszmar tych wydarzeń jako 6-9 letnie dzieci. Te ponure wspomnienia jeszcze dziś, choć  minęło od nich już 65 lat, wywołują drżenie rak, wzruszenie i łzy.

W dniu 6 sierpnia w rocznicę tragedii, pod obeliskiem odbywa się skromna uroczystość złożenia kwiatów przez Władze Gminy. Stawiają się na nią wszyscy choć garstka ich już pozostała.

Wiesław Cieślak

 

Fot. Wiesław Cieślak

 

 

Polecamy