Informator turystyczny
Szlaki
Przewodnik
Flora i fauna
Aktualności
Bibliografia
Miejscowości
Miejscowości widmo
Ścieżki przyrodnicze
Ścieżki dydaktyczne
Rezerwaty
Karpaty słowackie
Historia
Beskid Niski
Zaloguj
Licznik odwiedzin
![]() | Dziś | 319 |
![]() | Wczoraj | 628 |
![]() | Razem | 3327868 |
Balnica |
Wpisany przez Lucyna Beata Pściuk | |||
Balnica - to miejsce magiczne, przygraniczne królestwo dzikiej przyrody. Jest pięknie położona w ustronnej dolinie Balniczki, która nieopodal wpada do Solinki. Znajduje się tu tylko dawny budynek należący do kolejki, leśniczówka - schronisko, przystanek kolejki wąskotorowej. Gospodarzem jest Wojtek Juda, współpracownik PAN, znawca bieszczadzkiej przyrody, a także fotograf.
Fot. Marek Kusiak Schronisko
Wieś lokowana na prawie wołoskim w królewszczyznach w dolinie Osławy. Kiedy ją założono nie wiadomo. Na pewno była lokowana na surowym korzeniu, miała wolniznę. Przywilej lokacyjny wydał starosta sanocki Piotr Zborowski w 1549 r. Po raz pierwszy wzmiankowana w lustracji w 1565 r . I tu pojawia się problem albowiem w dokumencie figuruje 1561 r. jako rok zasiedlenia wsi. Tradycyjnie nowi osadnicy zwolnieni byli z opłat przez 24 lata. Z tego wynika, iż czas osiedlenia wsi należy cofnąć lub, że wieś powstała na gruntach innej osady np. Smolnika. W tym drugim wypadku wolnizna mogła być krótsza.
Fot. Robert Mosoń
Lustracja z 1565 r. tak charakteryzuje Balnicę "Bannica wieś - tę wieś ab anno Domini 1549 począł zasadzać niejaki Iwan Steczowicz, nad potokiem Bannica rzeczonem, pod górą Beskidem, przy wielkim lesie, w której na ten czas jest gospodarzów osiadłych ab anno Domini 1561 siedm, którzy wymierzywszy sobie łanów pięć, poczęli je kopać niedawno, a iż wielkie i gęste lasy mają, tedy ich też ich mało wykopali. Żadnej dani nie dawają, bo jeszcze mają swobody ad decursum lat dwanaście". " wsi, które się poczęły sadzić w połoninach i między lasy w górach prawem wołoskim za jego m. pana MIkołaja Cikowskiego z Wojsławic, kasztelana żarnowskiego i starosty sanockiego, które jeszcze wolności mają hinc ad decursum lat ośmnaście ; a imiona tych wsi są: Leszna, Banniczka, Sabanka, Mykow, Mogorzicza, Wermeinowka, Osławicza, Darów.Z tych wsi żadnego pożytku inszego na ten czas nie masz, tylko że czasem z panem starostą albo urzędem jego jeżdżą na granice węgierskie; albo gdzie się przyda do czynienia sprawiedliwość, a pastwisk w połoninach przestrzegają i roboty te lecie koło żniwa raz albo dwa pomagają".
Fot. Robert Mosoń
W lustracji pada nazwa Banniczka, prawdopodobnie była to osada obok Balnicy lub osada wytyczona na gruntach Balnicy. W 1569 r. obie osady są określane jako "Magna Bannicza". W późniejszym okresie osady połączyły się. Okolica musiała słynąć z solanek. Świadczą o tym nazwy: Balnica, Balniczka, w języku ruskim bania to źródło słone lu kopalnię soli. Podobny źródłosłów ma inna nazwa. Solinka - rzeka, która płynie w okolicy, sąsiednia wieś, także swoją nazwę zawdzięczają soli, solankom. Ludowy przekaz mówi, że nazwa wsi wywodzi się od słowa banieja - banicja, tu ludzi wysyłano za karę.
Fot. Grzegorz Tokarz
Losy Balnicy były ściśle związane z dziejami karpackich zbójców. W 1686 r. została doszczętnie obrabowana przez węgierskich rabusiów zwanych tołhajami. Straty wyceniono na 4 000 zł. Potem dominująca nad okolicą Matragona stała się siedzibą beskidników. Położona blisko granicy polsko-węgierskiej, pokryta lasami dawała schronienie wielu kompaniom zbójeckim, którzy grasowali zarówno po jednej jak i drugiej stronie granicy. Polecam ciekawą książkę, typowo popularną, bogato ilustrowaną "Straszliwi zbójnicy z Bieszczadów i okolicy" Roberta Bańkosza. Można ją pobrać tu http://pawuk.pl/2011/03/1196.html Stałą i dogodną dla siebie siedzibę upatrzyli sobie wzdłuż zachodnich stoków Matragony i ta ich osada stała się z czasem wsią. W metrykalnych zapiskach greckokatolickiej parafii maniowskiej, w której obręb wchodziła także owa zbójnicka wieś, zachowało się kilkanaście nazwisk tych szlacheckich banitów - Iwański, Iwulski, Janicki, Jaworowski, Kulczycki, Zaklika... Ich potomkowie, żyjący w tej samej wsi jeszcze w naszych czasach, nie pamiętali już nic o szlacheckim pochodzeniu swoich przodków ani o ich zbójnickiej działalności. W swych strojach, zwyczajach i obrzędach upodobnili się zupełnie do okolicznej ludności łemkowskiej. Nie zależało im zgoła na jakimś kształceniu się i nikt spomiędzy starszych gazdów, żyjących na przełomie XIX i XX wieku an czytać ani pisać nie umiał. Ich bandyccy przodkowie pragnęli nadać tej swojej wsi podobny wygląd, jaki miały wszystkie inne wsie szlacheckie i zbudowali w niej własnymi rękami murowany kościół z wysoką wieżą, przypartą do jego frontowej ściany. Zewnętrzny wygląd tego kościoła nie miał nic wspólnego z wyglądem jakichś ruskich cerkwi, a był raczej podobny do murowanych, rzymskokatolickich, jednonawowych kościółków w wielu polskich miasteczkach. Różne niepotrzebne krzywizny w konturach wieży zdawały się mówić wyraźnie, że przy wznoszeniu tego kościoła kierowali się swoją własną pomysłowością - bez żadnej pomocy ze strony jakiegoś budowniczego - fachowca, a zbudowali go z większych głazów i mniejszych kamyczków, zbieranych nad płynącym w pobliżu potoczkiem. Ta niezwykle interesująca budowla istniała, aż do czasów hitlerowskiego najazdu na ziemie polskie." Tekst oryginalny za: S. Fischer, Wola Michowa. Bieszczadzka wieś i związane z nią miasteczko - Huta - Gromadzkie pastwisko w Woli Michowej. Maszynopis w zbiorach Muzeum w Bochni Syg. Akt. MB - H/3508. Str. 31 To bajania, ale jakże fajnie się je czyta. W Balnicy była drewniano-kamienna cerkiew z 1856 r.
Fot. Robert Mosoń
W Balnicy w 1924 r. urodził się ks. abp Stepan Sułyk. Jego ojciec był pisarzem gminnym. W jego życiorysie są niejasne sytuacje. Był uczniem Ukraińskiego Seminarium Nauczycielskiego , działał w ukraińskim "harcerstwie" w Płasti. W 1944 r. uciekł na zachód, pracował jako tłumacz niemieckiego w Armii Czerwonej. Następnie mając fałszywe dokumenty przedostał się do amerykańskiej strefy okupacyjnej, gdzie w obozie dla uchodźców zdobył wykształcenie. Dzięki kontaktom rodzinnym wyemigrował do USA, gdzie ukończył Seminarium Duchowne św. Jozefata, a następnie Katolicki Uniwersytet Ameryki. W 1952 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W 1980 r. Jan Paweł II mianował go arcybiskupem i metropolitą greckokatolickiej archiparchii Filadelfii. W 2003 r. opublikował swoją autobiografię.
Fot. Robert Mosoń
Jedną z największych atrakcji turystycznych Balnicy jest tzw. Kowalowa Kapliczka znajdująca się nad cudownym źródełkiem. Powstała przed 1879 r. Było to lokalne miejsce odpustowe, kaplica była greckokatolicka, ale zgodnie z konkordią i tradycją modlili się tu i obmywali oczy w cudownym źródełku wszyscy chrześcijanie. Po II wojnie św. uległa zniszczeniu. Prawdopodobnie odwiedził ją Karol Wojtyła, późniejszy papież Jan Paweł II, w czasie swojej trzeciej bieszczadzkiej wyprawy w 1956 r. Na pewno był wtedy w Balnicy, wędrowali z Komańczy przez Wolę Michową, Balnicę do Solinki. Polecam ciekawy artykuł "Kaplica "Kowalowa" pana Szymona Modrzejewskiego z Nieformalnej Grupy Kamieniarzy "Magurycz", który ukazał się w 34 numerze "Podkarpackich Skarbów". Jest to miesięcznik dostępny na http://skarbypodkarpackie.pl
Fot. Grzegorz Tokarz
W "Kowalowej Kaplicy" znajduje się obraz przedstawiający "Matkę Boską Opiekunkę Lasów" autorstwa znanego bieszczadzkiego artysty pana Zdzisława Pękalskiego. Warto zajrzeć do Jego galerii mimo iż sam Mistrz jest chory http://www.pekalski-gallery.com/ Obraz wykonany na desce z gruszy został poświęcony w obecności księży kapelanów leśników 23 X 2007 r. przez ks. Bogdana Kliszko z parafii grecko-katolickiej w Komańczy. Legenda mówi, że cudowne źródełko w czasie potwornej suszy odkrył ślepy żebrak. Prosił o wodę, nikt mu nie mógł pomóc, studnie i strumienie wyschły. Zdziwiony podszedł do miejsca, gdzie słyszał wyraźnie szum wody. Nie pomylił się, spod kamieni, które rozgarnął własnymi rękoma wytrysło źródło.
Fot. Grzegorz Tokarz
Balnica jest odwiedzana przez rzesze turystów dzięki kolejce wąskotorowej. Jest z tą jedną z największych atrakcji turystycznych związanych kilka ciekawostek. Najbardziej interesująca, moim zdaniem, jest kwestia przesunięcia granicy. Tak o tym pisze Zygmunt Rygiel "Z dziejów bieszczadzkich kolejek leśnych": "Z dziejów ciuchci po I wojnie światowej warto przypomnieć ciekawy epizod. Otóż po wytyczeniu granicy polsko-czechosłowackej w 1918 r. prawie kilometrowy odcinek torów kolejki pomiędzy Balnicą, a Smolnikiem znalazł się po stronie czechosłowackiej. Podczas przejazdu przeze teren tego państwa pociągi były każdorazowo eskortowane przez słowacką straż graniczną. A Wrzosek podaje: Pociąg mija źródłowe strugi Osławy i dociera do przystanku Balnica, leżącego przy samej granicy państwa. Trasa kolejki przekracza zaraz za stacją granicę państwową, biegnie na przestrzeni kilkuset metrów przez terytorium czechosłowackie, aby znów wrócić na teren Polski. Oczywiście takie przeprowadzenie kolei nie było niczym nowym przed wojną, skoro było podyktowane względami terenowymi (cały obszar Karpat wchodził w skład jednego państwa Austro-Węgier - przyp. autora), jednak z chwilą, gdy dawna granica wewnętrzna między Galicją, a Węgrami stała się granicą Polski i Czechosłowacji, miejsce to stało się pewnego rodzaju osobliwością komunikacyjną. Po aneksji Czechosłowacji w 1938 r. przez Niemcy i Polskę i po zmianie granicy cały szlak kolejki znalazł się w granicach kraju (protokół delimitacyjny z 30 listopada 1938 r. podpisany w Zakopanem). Zmiana objęła około 0,8 km 2 terenu na południowym zboczu Matragony. Przetaczam na Oktawianem Dudą z artykułu Olgierda Jakubowskiego:
Fot. Robert Mosoń Do 1938 r. odcinek toru kolejki na długości 1,2 km, przebiegał przez terytorium Słowacji. W protokole tym ustalono: nowa linia graniczna przebiega od punktu granicznego leżącego na starej granicy między kamieniami granicznymi No_23 i No_22 w odległości 150 metrów na południe od kamienia granicznego N0_22. Od tego punktu linia graniczna biegnie dokładnie w linii prostej na wschód aż do kamienia granicznego No_18 leżącego na starej granicy, przecinając las na długości 16000 m. W ten sposób odcinek linii kolejowej Łupków-Cisna, który dotąd na długości ok. 1000 m w linii napowietrznej, leżał na terenie Republiki Czesko-Słowackiej, przebiega obecnie całkowicie na terytorium Rzeczypospolitej. Należy dodać, że był to jedyny nabytek terytorialny Polski z 1938 r., który po II wojnie światowej pozostał w jej obecnych granicach. Przesunięcie obejmowało pas około 67 m szerokości na odcinku 1200 m." Ostatnio otrzymałam ciekawą publikację "Kolejka leśna w Bieszczadach" autorstwa Stanisława Wermińskiego. Warto przedstawić jej fragmencik, z takimi informacjami w innych książkach nie spotkacie się.
Fot. Robert Mosoń
"Balnica w 26.933, przystanek, posterunek odstępowy, ładownia. Tory główne - zasadniczy i dodatkowy, ładunkowe - 2. Dł. ogólna - 0,900 km, długość użytkowa - 0,498 km. Rok bud. 1895-1963. Zabudowa: budynek mieszkalny - osada torowego, budynek gospodarczy, studnia, rok budowy 1960. Długość od mijanki Szczerbanówka - 4,1 km"
Fot. Grzegorz Tokarz
Bardzo często na forach historycznych rozmawiamy o poparciu ludności łemkowskiej idei stworzenia ukraińskiego państwa. Zdania mamy podzielone, temat jest diablo skomplikowany. Wgryzając się w historię Balnicy możemy znaleźć argumenty przemawiające na korzyść wysiedleń. Balnica bez wątpienia była zamieszkała przez ludność określającą się jednoznacznie jako Ukraińcy. W 1918 r. wieś weszła w skład Republiki Komańczańskiej, mieszkańcy dążyli do utworzenia Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej. W 1936 r. kierowniczka tutejszej szkoły napisała: "Przy realizacji bukwaru łemkowskiego specjalnych trudności nie ma , gdyż dzieci uczą się dość łatwo, natomiast przez starszych został bukwar bardzo niechętnie przyjęty, gdyż jest "łemkowski" i nie uczy o Ukrainie." W 1939 r. kilku mężczyzn wzięło udział jako żołnierze Siczy Karpackiej w walkach w czasie próby stworzenia Rusi Zakarpackiej. W czasie okupacji balniczanie byli zarówno w niemieckich formacjach wojskowych jak i w ukraińskiej policji pomocniczej. Brali udział w eksterminacji okolicznych Żydów. We wrześniu 1944 r. we wsi przebywała sotnia "Wesełego" W 1946 r. w ramach tzw. porozumienia o dobrowolnej wymianie ludności zawartego pomiędzy rządem PKWN, a sowieckimi republikami wydalono z Polski 57 rodzin. Ponoć drewno z opuszczonych domostw UPA wykorzystała do budowy podziemnego szpitala w masywie Chryszczatej. W czasie akcji "Wisła" wysiedlono 85 osób. 16 czerwca 1947 r. w okolicy wsi przekroczył granicę oddział UPA dowodzony przez "Hromenkę".
Fot. Grzegorz Tokarz
Niewątpliwą atrakcja w Balnicy jest piękny krzyż pańszczyźniany. Na szczęście zachowało się ich kilka w naszym regionie. To pamiątka po zniesieniu pańszczyzny w 1848 r. Chłopi są wielką radość objawiali specyficznie. Księgi powinności wobec dworu były chowane w trumnach, odbywał się uroczysty kondukt (w poszczególnych wsiach uroczystości wyglądały odmiennie), przeważnie na krańcu wsi wykopywano symboliczny grób w którym chowano pańszczyznę. Potem każdy, nie ważne, czy malec, czy starzec przysięgali, że zrobią wszystko aby pańszczyzna nie wróciła. To pośredni powód wybuchu po latach tzw. powstania leskiego.
Fot. Robert Mosoń
Balnica jest węzłem szlaków. Biegnie tu znany miłośnikom Bieszczadów szlak niebieski graniczny, szlak słowacki czerwony, (Roztoki Górne - Balnica - Vysoký grún - Ol'šinkov, czas przejścia: 10 godzin, różnica wzniesień: 557 m, długa, trudna trasa, miejscami słabo oznakowana, biegnie granicą państwową. W miarę ciekawa przyrodniczo http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=58&Itemid=65 ) oraz szlak żółty łącznikowy Wola Michowa-Balnica wiodący przeważnie starą drogą. Jest tu i ścieżka dydaktyczna oraz szlak żółty łącznik słowacki Balnica-Osadne - tak naprawdę to jest ten sama trasa.
Fot. Robert Mosoń
"Przewodnik po międzynarodowej ścieżce edukacyjnej "Udava-Solinka" Przystanek nr 1. Bóbr europejski Castor fiber L. jest ziemnowodnym, największym gryzoniem na naszym kontynencie. Długość ciała do 100 cm, a ogona z pluskiem do 38 cm. Ciężar 20-25 kg. Niegdyś dość liczny na ternie całej Europy, jednak dla cennych futer został niemal zupełnie wytępiony. W Polsce jego zasięg występowania w krytycznym okresie ograniczony był do Suwalszczyzny. Prowadzona przez leśników konsekwentna akcja reintrodukcji, doprowadziła, że bóbr jest gatunkiem pospolitym na ternie całego kraju, choć w dalszym ciągu figuruje na liście "Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych" z kategorią NT ("bliski zagrożenia") i podlega ochronie prawnej.
Pierwszą nieudaną próbę wprowadzenia tego gatunku na teren Nadleśnictwa Komańcza było wpuszczenie 5 par do Osławy w pobliżu Woli Michowej przez Zakład Doświadczalny PAN w Popielnie wiosną 1982 roku, jednak po dwóch latach bobry popłynęły w dół rzeki. Dopiero wiosną 1999 roku, po wypuszczeniu kilku par przywiezionych z Nadleśnictwa Suwałki, bobry rozprzestrzeniły się i zadomowiły w tych stronach na dobre. Zamieszkują one niewielkie rozlewiska powstałe po spiętrzeniu wody tamami na śródleśnych strumieniach i rzeczkach ( w innych stronach zamieszkują również stawy i jeziora), miejsca, gdzie brzegi porastają drzewa osiki, iwy, brzozy i olchy, które po podgryzieniu i obaleniu, stanowią ich ulubione pożywienie (cienka kora, pędy). W ich diecie nie brakuje też roślinności wodnej i bagiennej. [...]
Jedna z par borów, które uciekły z doliny Osławy skolonizowała dolinę Olszanki i dała początek rezerwatowi "Bobry w Uhercach".
Fot. Andrzej Banach
"Przystanek nr 7
Cerkwisko i cmentarz w Balnicy Cmentarz i stojąca niegdyś przy nim cerkiew zajmowały powierzchnię ok. 0,5 km ha ogrodzoną niskim kamiennym murkiem, którego resztki pozostały do dziś. Wejście prowadziło przez wkomponowaną w ogrodzenie dwukondygnacyjną murowaną dzwonnicę-bramę, mieszczącą w gorze trzy dzwony. W latach II wojny światowej, chcąc zapobiec zabraniu dzwonów przez niemieckie władze, ściągnięto dzwony i zakopano, zachowując w tajemnicy miejsce ukrycia. Schowane pod ziemią, przeleżały do czasów współczesnych. Największy z nich "Święty Michał" o obwodzie 330 cm i wadze 625 kg, został wykopany po przypadkowym odkryciu 24.04.2006 roku w obrębie dawnej chaty. Po konserwacji eksponowany jest w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Uzyskane informacje potwierdzają, że po zamówieniu na wystawę w Paryżu w 1927 r. został odlany z brązu przez ludwisarnię Felczyńskich z Przemyśla. Fot. Darek Nocuń Współczesna ikona Chrystusa Pantokratora autorstwa Edyty Śliwińskiej
Ostatnia balnicka cerkiew p.w. św. Michała Archanioła wybudowana z drewna i konsekrowana w 1856 r. służyła jako filia parafii grekokatolickiej w Maniowie. Zniszczona została po 1945 roku. Pozostał po niej widoczny zarys fundamentów i kopiec gruzowiska zrujnowanego babińca.
Na przycerkiewnym cmentarzu wśród kilku lepiej zachowanych grobów, łatwo odszukać miejsca spoczynku dwóch miejscowych leśników Feliksa Pałasiewicza (1849-1919) i Piotra stachury (1865-1935). Potomkowie dawnych mieszkańców wsi odnowili kilka nagrobków i postawili niewielki obelisk informujący o tym, że stała tu cerkiew i spoczywają ich przodkowie. Powierzchnia cmentarza porośnięta jest łanami barwinka pospolitego Vinca minor L., Więcej o ścieżce tu http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=7&Itemid=8 Zapraszam :)
Fot. Grzegorz Tokarz
Polecam także Osadne braterska wieś w sąsiedniej Słowacji http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=127&Itemid=133 Kiedyś w Balnicy znajdowało się turystyczne przejście graniczne Balnica-Osadne.
Fot. Grzegorz Tokarz
"Płaj" nr 32 Stanisław Janocha "O dzwonie z Balnicy" "Dwa lata temu Marek Gosztyła, zbieracz militariów i złomu z Radoszyc, znalazł w okolicy Woli Michowej obiekt, który zrazu uznał za kawał żelaza. Ostatnio dopiero wydobyty z udziałem pracowników Muzeum Budownictwa Ludowego z Sanoka piękny dzwon, choć pozbawiony "serca" i "uszu"służących do zawieszania, roznieca wiele emocji. Przeleżał ponad sześćdziesiąt lat w ziemi, choć co jakiś czas odzywały się pogłoski na temat "dzwonu z Balnicy" - że istnieje, że jest gdzieś zakopany, a może po cichu został wydobyty. Nieliczni żyjący dawni mieszkańcy tej nieistniejącej dziś wsi wspominali czasami o dzwonie, ale żadnych konkretnych faktów nie przedstawiali. Cieszymy się więc z tego znaleziska, bo jest to jedyny, jak dotychczas, tak okazały egzemplarz odnaleziony na tym terenie. Uchwyt do powieszania lub zamocowania "uszu" w momencie znalezienia był uszkodzony i wymagał specjalistycznych prac spawalniczych i kowalskich, które przeprowadzone zostały w MBL w Sanoku. Dzięki Januszowi Felczyńskiemu, obecnemu właścicielowi ludwisarni, z której dzwon pochodzi, oraz dobrze zachowanym reliefom zdobiącym płaszcz dzwonu udało się ustalić wiele faktów dotyczących jego przeszłościi.Odlany został w latach dwudziestych w Przemyślu jako jeden z trzech przygotowanych na międzynarodową wystawę w Paryżu w 1927 r. Roślinne i figuralne motywy zdobnicze zaprojektował artysta plastyk Józef Wilk, zatrudniony wtedy w ludwisarni Felczyńskich. Nawiązują one do życia Chrystusa: jest Pieta, wskrzeszenie Łazarza, święci Jan, Piotr i Paweł. Napisów na dzwonie nie ma żadnych, jedynie w górnej części wytłoczono liczbę 625, oznaczającą jego wagę. [...]"
Fot. Robert Mosoń
Bardzo lubię rozmawiać z Miejscowymi, Oni są kopalnią wiedzy. Wczoraj jadąc kolejką wdałam się w dyskusję z kierownikiem pociągu, jechaliśmy kolejką wąskotorową do Balnicy. Bardzo dużo ciekawych rzeczy dowiedziałam się, opowiadał mi o swojej pracy, pokazał miejsce, gdzie zaczynała się granica polsko-czechosłowacką, wspomniał także o czymś bardzo oczywistym co jednak umyka tak wielu ludziom. Bieszczady są znane m.in. z tego, że Strwiąż jest w zlewni Morza Czarnego. Tak jest napisane w podręcznikach. Nas przewodników uczono, że oprócz niego jest jeszcze Mszana i bezimienny potoczek wypływający z Opołonka. Do listy musimy dodać cztery bezimienne potoczki wypływające spod Matragony, te znajdujące się obok Balnicy. Bez wątpienia należą do zlewni Morza Czarnego. Te potoczki w chwili obecnej są okresowe, płyną tylko po roztopach wiosną i po dużych deszczach. Pan Kierownik Pociągu opowiadał mi, że kiedyś, gdy stan wód w naszym regionie był wyższy to potoczki ciurkały sobie żwawo po potoczkach. Najlepszy dowód potwierdzający Jego słowa, to ta kaskada poniżej. Ktoś zadał sobie dużo trudu, aby zbudować to ustrojstwo i skierować wodę pod nasyp kolejki wąskotorowej.
Fot. Grzegorz Tokarz
W Balnicy znajdują się dwa pomniki przyrody ożywionej. Rosną one na terenie Nadleśnictwa Komańcza, Leśnictwo Balnica, obie to daglezje. Pierwsza z nich ma w obw. 243 cm, wys. 32 m, jest w wieku ponad 80 lat, druga zaś jest ciut mniejsza: obw. 201 cm, wys. 32 m, wiek podobny. Daglezja zielona inaczej zwana jedlicą Dauglasa wywiezionym do Europy z Ameryki Północnej. Była sadzona jw Bieszczadach już w XIX w.m.in. w dobrach Krasickich. Jej drewno jest cenne, żywiczne powszechnie wykorzystywane w szkutnictwie, przy produkcji paneli podłogowych, wykładzin ściennych, kostki brukowej. Jest to jedyny egzot mający znaczenie gospodarcze w polskich lasach. Dorasta go 100 m, może nawet kilkaset lat.
Fot. Robert Mosoń
Okoliczne lasy to raj dla grzybiarzy. Kilka dni temu 3 panie z mojej grupy w czasie postoju kolejki wąskotorowej w ciągu 5 minut nazbierało reklamówkę kozaków i borowików. I to w czerwcu, w czasie pierwszego wysypu. Ta okolica słynie także z rydzy i kani. Należy pamiętać iż grzyby są organizmami cudzożywnymi, które rozkładają materię organiczną i uwalniają pierwiastki potrzebne roślinom do życia. W lesie rosną grzyby: saprobiony, czyli odżywiają się martwą materią np.opieńki, pasożyty żerujące na innych organizmach np. huby i symbionty, które najczęściej zbieramy. Symbionty to nic innego niż grzyby żyjące w symbiozie z drzewami. Obserwując okolice możemy bez problemu zorientować się, jakie będą tu występować tu jadalne grzyby. W Balnicy przeważają jodły, brzozy, buki. Grzyby lubimy nie tylko my, ale wiele zwierząt od ślimaków po dziki i jelenie. W tzw. grzybach robaczywych rozwijają się larwy muchówek, które potrzebują ciepła. To dlatego przeważnie pierwsze rydze są robaczywe, a te z późnojesiennego wysypu, tego po pierwszych przymrozkach są zdrowe jak rydz.
Fot. Robert Mosoń Borowik ceglastopory
Opracowanie Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski, pilot wycieczek 502 320 069
Polecam nasze usługi przewodnickie - cena od 250 zł netto, od 350 brutto faktura VAT. Programy wycieczki przygotowuję indywidualnie dla każdej grupy dostosowując je do możliwości finansowych i zainteresowań grupy. Proszę o kontakt telefoniczny Lucyna Beata Pściuk przewodnik górski i turystyczny, pilot wycieczek 502 320 069 Bieszczady i okolice oferują dla grup zorganizowanych multum atrakcji, wśród nich są: wycieczki górskie, wycieczki po ścieżkach dydaktycznych, spacery po górskich dolinach, miejscach cennych przyrodniczo, wycieczki rowerowe, spływy kajakowe i na pontonach, jazda konna pod okiem instruktora, bryczki, wozy traperskie, prelekcje, pokazy filmów przyrodniczych, diaporam, warsztaty przyrodnicze, warsztaty kulturowe, warsztaty fotografii przyrodniczej, pokazy ptaków drapieżnych, wizyty w wielu ciekawych miejscach np. hangary na szybowisku w Bezmiechowej, bacówkach z serami Bacówka Nikosa 504 750 254, zwiedzanie muzeów, galerii, cerkwi i dawnych cerkwi, ruin, "zaliczanie" punktów widokowych, nawiedzanie sanktuariów, izby pamięci prymasa Wyszyńskiego, spacer po udostępnionych turystycznie rezerwatach, rejsy statkiem po Jeziorze Solińskim, żaglowanie po Jeziorze Solińskim spotkania z naukowcami, ludźmi kultury, artystami itd. np. przy ognisku, zakup ziół i przypraw u Adama (Numer telefonu do Adama 723 652 669, towar można zamówić drogą pocztową.) itp. Koszt obiadu to w przypadku grup młodzieżowych jest od 15 zł do 25 zł. W tym roku mamy bardzo rozwiniętą ofertę edukacyjną na którą składają się warsztaty i prelekcje: kulturowe, przyrodnicze, związane ze starymi rzemiosłami, fotografii przyrodniczej itd. Cena od 800 zł/grupa warsztaty przyrodniczo-fotograficzne, od 12 zł/os warsztaty pieczenia chleba i proziaków, robienia masła i smażenie konfitur. Fot. Robert Mosoń
My na facebooku Grupa Bieszczady https://www.facebook.com/grupabieszczady Bieszczady https://www.facebook.com/groups/305179576263122/ Beskid Niski https://www.facebook.com/groups/278404572261928/ , Polska Niezwykła https://www.facebook.com/groups/494010277310428
Fot. Robert Mosoń Kalina
.....
|